piątek, 30 grudnia 2011

Krakowiaczek (5)

Najmniej lubiana pora roku przez kibiców (za to ulubiona dla większości polskich piłkarzy) nieuchronnie nadeszła. Co tu robić, gdy zabrano możliwość uczestniczenia w piłkarskich spektaklach? Oglądać w telewizji - od czasu do czasu tak, ale na dłuższą metę dosyć senna rozrywka. Hala? Owszem, ale dopiero od stycznia. Internet i inne blogi? Już znam je na pamięć :). O dłuższych wojażach na razie nie ma co marzyć, więc postanowiłem trochę uporządkować moją stronkę. Jako że w większości lig sezon na półmetku (chociaż niektórzy zaczęli już wiosnę) umieszczam tabelę Mistrzostw Krakowa.

Listopad/grudzień 2011 i ogólnie

Większość zespołów zakończyła rok w listopadzie, tylko ekstraklasowicze grali w grudniu. Komplet punktów tuż przed zimą zgarnęło 9 zespołów, najwięcej victorii osiągnął Hutnik Nowa Huta. Trzy zwycięstwa na trzy mecze dały najlepszej ekipie nowohuckiej drugie miejsce w 4 lidze, tuż za rewelacją z Mogilan i z realnymi szansami na awans. Jako że Hutnicy to trzecia (według niektórych druga) siła kibicowska w Krakowie, awans ucieszyłby wielu. Jednak to nie HKS, a Garbarnia zajęła pierwsze miejsce w tabeli miesiąca. Wypada tu przeprosić trenera Bukalskiego, którego przedwcześnie wyrzuciłem z pracy i pogratulować udanej końcówki :). Brązowo - biali zdołali odbić się od dna i zajmują aktualnie 16 pozycję w swojej lidze. Poprawę w swojej grze zanotowała także Cracovia - 2 zwycięstwa i dwa remisy wywindowały tę drużynę na 15, dalej zagrożone, miejsce. Na spadkowych miejscach przezimują także inne krakowskie zespoły - najgorzej sytuacja wygląda w Grzegórzeckim. 1 punkt w 14 meczach nie przynoszą chluby temu zasłużonemu klubowi. Równie słabo sprawuje się były pierwszoligowiec Wawel Kraków. Jedno zwycięstwo z Bieżanowianką i pogromy z Radwanowicami, Modlnicą i innymi krakowskimi zespołami - obraz nędzy i rozpaczy. Mam nadzieję, że działacze pójdą po rozum do głowy i nie pozwolą na upadek tego starego klubu, jakim byłby spadek do B klasy. Nie samą lekkoatletyką człowiek żyje! Niewesoło jest także w okręgowej Wróblowiance i B-klasowym Albertusie.  Na przeciwnym biegunie plasują się: Prądniczanka, Prokocim i Wanda Nowa Huta. Te trzy zespoły liderują swoim ligom, co znajduje oddźwięk także w ogólnej tabeli krakowskich lig. Najskuteczniejsza jest Prądniczanka - 18 punktów w 14 meczach a także awanse w Okręgowym PP i  wskaźnik 90 % zdobytych punktów - imponujące. O awans, oprócz tych zespołów powalczą takze Zjednoczeni Branice (zwani Złomexem) i Clepardia. Mam oczywiście nadzieję, że w walce o mistrzostwo kraju będzie się liczyła Wisełka ;).

Wypada zrobić małe turystyczne podsumowanie. A więc odwiedziłem w tej rundzie 19 obiektów z czego 17 pierwszy raz. Obejrzałem 35 meczów w ramach 7 poziomów ligowych (brakuje tylko I i III ligi). Widziałem 117 bramek (najwięcej w meczu rezerw Bratniaka i rezerw Błękitnych - aż 9). Najchętniej wycieczki urządzałem sobie w soboty, miesiącem najbardziej obfitującym był wrzesień. Ani razu nie zanotowałem bezbramkowego remisu (!). Więcej statystyk podam po zakończeniu sezonu. W przyszłej rundzie planuję wreszcie ruszyć się gdzieś dalej, chociaz jeszcze na wszystkich krakowskich boiskach nie byłem. Pozdrawiam wszystkich turystów stadionowych i życzę obfitującego w bramki i oprawy roku 2012!

sobota, 17 grudnia 2011

Martwy sezon?

Oj, sporo się działo na przełomie listopada i grudnia na wiślackich arenach. Nie zaliczyłem wprawdzie żadnego meczu niższych lig, ale narzekać nie mogę. Byłem świadkiem wielu naprawdę wspaniałych wydarzeń :).

Gorący okres rozpoczął się w piątek, 25 listopada, spotkaniem na hali, gdzie futsalowcy rozprawili się po ciężkim boju z zespołem GKS-u Tychy. Jako że Tyszanie to sztama naszej sąsiadki, na trybunach zjawiło się wiele osób, przybywających na halę "od święta" i nasz doping był całkiem dobry. Zanotujmy też kilka spontanicznych rac na końcu meczu. Gości nie zauważono.
Nazajutrz każdy szanujący się Wiślak ponownie ruszył na halę, gdzie odbył się mecz koszykarek Wisła - ROW Rybnik. Nasze panie jak zawsze nie zawiodły. Była to jednak tylko przystawka do dalszych spotkań, na trybunach zameldowało się  mało ludzi (chociaż zabawa i tak była przednia), nie napawało to jednak optymizmem przed najważniejszym meczem rundy, o którym za chwilę.


Pierwszą oprawę w grudniu zaprezentowaliśmy na meczu futsalowców Wisła - Akademia Pniewy. Jako że było to starcie mistrza i vicemistrza poprzedniego sezonu, zapowiadały się wielkie emocje. I rzeczywiście, kibice obejrzeli wspaniały mecz i wielką kanonadę Wiślaków. Mistrz został upokorzony aż 5-0 (w tym dwie bramki strzelone z własnej połowy), a na trybunach panowało istne szaleństwo. Zaprezentowana oprawa może nie była zbytnio wyszukana ani efektowna, lecz z całą pewnością była pierwsza w krótkiej historii sekcji. Wielki szacuneczek dla wiślackich piłkarzy halowych, którzy po pierwszej rundzie prowadzą w lidze bez żadnej porażki! Zdjęcia na oficjalnej stronie futsalowców

Następny w kolejce był już mecz piłkarski:

4.12.2011 r, 17:00, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Widzew Łódź 1-0 (0-0)
Widzów: 14830
Pogoda: 5C
Bilet: karnet
OPIS:
  • Mecz ten zapamiętam przede wszystkim ze względu na mikołajkową inicjatywę SKWK (Stowarzyszenia Kibiców). Otóż tuż przed nadchodzącym dniem św. Mikołaja przeprowadzono akcję oddania wszystkich miejsc w sercu młyna dzieciakom z krakowskich szkół. Każdy Wiślak początkowo wiedział tylko, że odbędzie się jakaś niespodzianka i że nikt nie wchodzi w tym meczu na sektor C3. Byłem osobiście bardzo zdziwiony, widząc nasz młyn w odmłodzonym wydaniu. Akcja powiodła się  - myślę, że wiele dzieciaków "zajawiło" się na Wisłę i bawiło się naprawdę dobrze. Młodzi kibice mogli zobaczyć, że stadionowa rzeczywistość różni się znacząco od propagandy niektórych mediów. Muszę przyznać, że młodzież dawała z siebie wszystko i była naprawdę głośna :). Ultrasi przygotowali oprawę - Białą Gwiazdę, złożoną z chorągiewek uzupełnionych czerwonymi i niebieskimi balonikami. Podsumowując: akcja pod kryptonimem "Kto kocha ten wierzy. Siła w młodzieży" zakończyła się pełnym sukcesem. Coś niesamowitego :).
  • W cieniu wydarzeń na trybunach (po raz to już który na R22...) były wydarzenia boiskowe. Trudno mi napisać, ze Wiślacy rozegrali jakieś kapitalne spotkanie - liczy się zwycięstwo po bramce Cwetana Genkowa.
  • Przed meczem uhonorowano kolejnego zasłużonego Wiślaka - tym razem był to Kazimierz Kmiecik. Najskuteczniejszy w historii strzelec Wisły, czterokrotny król strzelców, mistrz Polski, złoty i srebrny medalista IO, brązowy medalista MŚ to z pewnością wielka postać. Warto wspomnieć, że Pan Kazimierz rozpoczynał karierę w Cracovii, jednak po zakończeniu kariery przyznał, że jest Wiślakiem. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że Kazimierz Kmiecik to żywa legenda i prawdziwy symbol Wisły. Wielkie brawa dla niego!
  • Sektor gości w tym spotkaniu pusty (zakaz dla Widzewa za piro na Łazienkowskiej), ozdobiony tylko transparentem WSZYSCY NA SPARTAK (o czym za chwilę). Odnotujmy także małą ilość przekleństw na trybunach :).
ZDJĘCIA (za wisla.krakow.pl):


Środa, 7 listopada stała pod znakiem wielkich koszykarskich emocji. Do najgorętszej hali w Europie :) przyjeżdżał prawdziwy dream team, vicemistrz Europy, moskiewski Spartak. Wiślaczki, marząc o pierwszym miejscu w grupie musiały ten mecz wygrać i nie zawiodły - rozprawiły się z bardziej utytułowanymi rywalkami 81-60 i sensacja stała się faktem! Na trybunach panowała wyśmienita atmosfera - godzinę przed meczem hala była pełna, a oficjalna widownia - 1700 widzów - przekroczyła pojemność hali. I jak tu nie kochać kobiecej koszykówki? Zdjęcia pożyczyłem z wislakrakow.com


Już dwa dni póżniej przybyłem na jedyny w tej rundzie piątkowy mecz na R22.

9.12.2011 r, 20:30, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Polonia Warszawa 0-1 (0-0)
Widzów: 13020
Pogoda: 0C
Bilet: karnet
OPIS:
  • Ten mecz wyjątkowo zapamiętam ze względu na boiskowe wydarzenia. Mimo ambitnej walki, nasi zawodnicy nie dali rady defensywnie usposobionej Polonii i fatalnemu sędziemu. Myślę, że nikt jednak nie miał o to do nich pretensji, bo naprawdę dali z siebie maksimum.
  • Sektor gości znowu pusty - jedna z najsłabszych wyjazdowych ekip naszej ligi postanowiła wspierać swoją zgodę w meczu na Legii.
  • Doping na trybunach całkiem dobry - szczególnie udany debiut przyśpiewki znanej już z hali - "Jak się bawią ludzie".
  • Kolejny uhonorowany zawodnik w galerii sław to Adam Musiał - jeden z najlepszych wiślackich obrońców w historii, grał z Białą Gwiazdą na piersi 11 lat.

Następny dzień to zamknięcie halowego sezonu meczem koszykarek z Widzewem. Nasz młyn liczebnie nędzny, ale doping głośny :). Zawodniczki miały wyjątkowo dobry dzień i ogrywały rywalki jak juniorki. Szkoda tylko, że nie padła magiczna "setka".

Nareszcie ostatnie, świeżutkie wydarzenie:

14.12.2011 r, 21:05, Liga Europy
Wisła Kraków - Twente Enschede 2-1 (1-1)
Widzów: 15210
Pogoda: 0C
Bilet: 15 zł
OPIS:
  • Przed meczem niewielu wierzyło w cud. Aby wyjść z grupy K LE Wisła musiała wygrać z vicemistrzami Holandii, a w równoległym spotkaniu Fulham nie mogło zwyciężyć z duńskim Odense. Przyznam się, że ja także nie wierzyłem w awans, lecz na mecz oczywiście się udałem :).
  • Klub starał się jak mógł zachęcić fanów do kupna wejściówek - najtańsze bilety za 15 zł nie pomogły jednak zapełnić jakoś specjalnie wielu miejsc. Ci, których nie było niech żałują :).
  • Na sektorze zameldowałem się dosyć późno - nawet na bocznym sektorze nie było już zbyt wielu miejsc.
  • Mecz rozpoczął się od oprawy. Najpierw wjechała sektorówka z postaciami kibiców, podświetlana stroboskopami i podpisana hasłem "Nie ma że boli. Sektor kiboli." Na znak gniazdowego oprawa zjechała na chwilę, by ustąpić miejsca chaosowi - wielkiej ilości flag i wszelakiej pirotechniki. Myślę, że efekt był naprawdę wspaniały, wręcz jestem dumny z oprawy, która współtworzyłem, machając flagą :). Po wypaleniu się rac sektorówka jeszcze raz wjechała i zaśpiewaliśmy znaną już przyśpiewkę o ludziach i ich zabawie :).
  • Oczywiście nie widziałem pierwszej bramki, którą mocnym strzałem zdobył Garguła. Bramkarz gości nie popisał się - trudno się dziwić, że mój rówieśnik w pierwszym tak poważnym meczu i przed tak poważną :) publicznością nie wytrzymał presji. Na sektorze zapanował szał, a niektórzy kibice z radością spoglądali na swoje komórki, gdzie w starciu Fulham - Odense widniał dający awans bezbramkowy remis.
  • Wszystko układało się dobrze, ale oczywiście musiało się sparpać. Holendrzy wyrównali po golu przewrotką (moim zdaniem był spalony, ale powtórki wykazały, że Bunoza nie jest obdarzony specjalnym refleksem). Dodatkowo dwie bramki Fulham sprawiły, że przerwę spędziliśmy w minorowych raczej nastrojach.
  • Druga połowa to juz klasyczny amerykański thriller z happy-endem. Zaczęło się od trzęsienia ziemi - dalekie podanie Pareiki wykorzystał Genkow i na trybunach zapanowała euforia. Potem napięcie rosło - wszyscy z niepokojem śledzili losy równoległego mezu w Anglii. Na bramkę duńczyków trybuny zareagowały rykiem radości. Gdy na zegarze wybiła 80 minuta cała nasza trybuna zaczeła się cieszyć - w Anglii zrobiło się 2-2! Jednak okazało się, że to tylko plotka - tym większe rozczarowanie odczuwaliśmy tuż po końcowym gwizdku. Gdy wydawało się, że nie ma nadziei, nagle, trybuna po trybunie, zaczał skakać z radości. Niewiarygodna informacja o zdobytej w ostatnich sekundach bramce Odense lotem błyskawicy dotarła do piłkarzy i na całym stadionie zapanowała euforia, To było coś pięknego! Gdy w awans nie wierzył już nikt, sen okazał się jawą i niemożliwe stało sie faktem! Chóralnych śpiewów triumfu, okrzyków, skoków nie było końca. Z pewnością ten mecz zapamiętam jako jeden z najpiękniejszych momentów mojej wiślackiej drogi. WSPANIAŁE!
ZDJĘCIA (oczywiście podziękowania dla zaprzyjaźnionych portali 1 i 2):


Tutaj wypada zakończyć relację z tego wspaniałego okresu, jakim był dla mnie przełom listopada i grudnia 2011. Mimo, że z grounhoppingiem nie ma to zbyt wiele wspólnego, chyba wybaczycie mi tą przydługawą relację :). Już wkrótce wrzucę podsumowanie ligowego zestawienia drużyn krakowskich, po czym zapadnę w świąteczno-noworoczny marazm. A potem już z górki i kolejna runda przed nami :).

poniedziałek, 21 listopada 2011

Widowisko na trybunach.


No i stało się - zapadłem w sen zimowy. Niestety, przespałem ostatnia jesienną (a właściwie pierwszą wiosenną) kolejkę niższych lig i jedyne, co mi pozostało, to mecze mojej Wisły. Nie należą one ostatnio do przyjemności i, mimo zmiany trenera, czarna seria mistrzów Polski trwa. Atmosfera z każdą porażką gęstnieje - na meczu z Górnikiem miał odbyć się protest po przegranych derbach, jednak został odwołany.

20.11.2011 r, 17:00, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 0-1 (0-0)
Widzów: 15000
Pogoda: 0C
Bilet: karnet

OPIS:
  • Przed meczem odbyła się ceremonia wywieszenia koszulki kolejnego zasłużonego Wiślaka - po Henryku Reymanie i Antonim Szymanowskim przyszła kolej na legendarnego bramkarze Jerzego Jurowicza, który w czasach powojennych spędził w klubie ponad dwadzieścia lat. Inna sprawa, że wyciąganie koszulki i następnie jej zdejmowanie zalatuje trochę amatorszczyzną.
  • Na mecz przyjechał komplet - 1500 - kibiców Górnika. Goście prezentowali się efektownie w jednakowych, kraciastych koszulkach.
  • Mecz Wisła - Górnik koronował kilkutygodniową akcję zbierania pluszowych zabawek dla dzieci z domów dziecka. Przyniesiono ich dosyć sporo (ja też coś tam wrzuciłem), 6 grudnia maskotki będą rozdawać piłkarze, futsalowcy koszykarki i siatkarki Wisły.
  • Z boiska wiało nudą, gospodarze grali słabo i, moim zdaniem, ambitny Górnik zasłużenie wygrał.
  • Na ławkach trenerskich spotkali się dwaj starzy znajomi i byli zawodnicy Wisły - Kazimierz Moskal i Adam Nawałka. Górą był ten bardziej doświadczony, a Pan Kazimierz musi się na razie zadowolić pełnym wsparciem trybun. Bramka dla gości padła w jednej z ostatnich minut po fatalnym błędzie naszego bramkarza Pareiki.
  • Mecz zaczęliśmy od oprawy "Od ponad wieku smok miasta strzeże, u jego boku Wisły rycerze". Na środek wjechała wielka sektorówka ze smokiem i widokiem na Wawel, uzupełniona cieniowana kartoniadą i racami. Myślę, że dało to niezły efekt, a i większa była ochota wśród braci na głośny doping. Niestety, przez część meczu nasz potencjał nie był należycie wykorzystywany.
  • Górnik starał się odgryzać jak mógł, szczególnie przebijał się w chwilach naszej ciszy. W drugiej połowie Zabrzanie zaprezentowali dwie efektowne oprawy - najpierw kartoniadę i małe chorągiewski, potem większe flagi na kijach, płachtę w szachownice i race. Muszę przyznać, że nie na darmo ta ekipa jest nazywana jedną z lepszych w Polsce, a i widać było, że to dla nich wyjazd rundy.
  • Na trybunach odwołano opuszczenie sektora w 70 minucie, jednak wielokrotnie dawaliśmy znać o naszym niezadowoleniu z polityki klubu (okrzyki do prezesa Basałaja) i do zawodników ("Wy jesteście gwiazdorami, przegrywacie z frajerami!", skandowanie nazwisk Głowackiego, Brożka, Baszczyńskiego, których klub lekka ręką się pozbył). Miejmy nadzieję, że przyniesie to jakiś skutek i władze klubu bardziej rozbudują akademię, a do składu wróci większa ilość Polaków. Warto też wspomnieć o dobrym występie Michała Czekaja, który jest jakoby słabszy niż zarabiający krocie Jaliens. Do zawodników wywiesiliśmy także komunikat po angielsku dotyczący derbów.
ZDJĘCIA (ZA WWW.WISLAKRAKOW.COM)


niedziela, 13 listopada 2011

Raz, dwa, trzy - mało!



Nieustannie zbliżamy się do końca rundy w większości rozgrywek. Specjaliści od groundhoppingu wyliczyli, że jest to najlepszy czas na Zlot Polskich Turystów Stadionowych w Częstochowie. Równolegle do tego wielkiego wydarzenia odbywało się drugie największe w tym czasie wydarzenie groundhoppingowe - mianowicie moja skromna osoba ustanawiała swój osobisty rekord i w ciągu trzech dni odwiedziła trzy różne obiekty w trzech różnych miejscowościach, oglądając trzy mecze w ramach trzech rożnych lig. Ambitne to zadanie (jak na moje realia oczywiście) udało się wykonać, mimo narastających przeciwności (jesienne niewyspanie i depresja, uciekające autobusy, pusta kasa, sprzeciw osób postronnych, obowiązki szkolne itd itp). A więc opis czas zacząć.

1. Bezlitośni z beniaminkiem

11.11.2011 r, 12:00, IV Liga Małopolska Zachodnia
Lotnik Kryspinów - Zieleńczanka Zielonki 7-1 (3-1)
Widzów: 60
Pogoda: 5C, słonecznie, wietrznie
Dojazd: 60 min autobusami i tramwajem
Bilet: 5 zł

Bramki: 1
Kibice: 0,5
Pogoda: 0,5
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 0,5
SUMA: 2,5/5


OPIS:
  • Kryspinów to wieś w gminie Liszki (na Liszczance już byłem, pozostaje mi jeszcze obiekt Kaszowianki i cała gmina moja). Nazwa miejscowości wzięła się od niejakiego hrabiego Kryspina - dawniej nazywała się... a zresztą, myślę że to nieważne :).
  • Obiekt Lotnika jest położony niedaleko od słynnego Zalewu Kryspinowskiego. Jako że na miejscu zameldowałem się ok 40 min przed meczem, udało mi się pstryknąć pamiątkową fotkę - co prawda Zalew to tylko duża kałuża, ale jednak zawsze atrakcja.
  • Ten mecz zapowiadał się interesująco ze względu na wagę sportową - oba zespoły zamykały tabelę 4 ligi i żeby myśleć o utrzymaniu potrzebowały 3 punktów. Zieleńczanka to beniaminek - w zeszłym sezonie widziałem ich historyczny awans, a raczej skok o dwie klasy od razu. W zeszłym roku była to druga najskuteczniejsza drużyna w Krakowskim, lecz w tym sezonie nic ze skuteczności nie zostało.
  • Miejscowy klub na początku nazywał się mało oryginalnie - "Kryspinowianka" - jednak jako że był on powiązany z wojskową jednostką lotniczą z niedalekich Balic, nazwę zmieniono na "Lotnik". O tym, że gra lotnicza druzyna nie można było zapomnieć - na koszulkach i biletach reklamowało się "Kraków Airport", a nad widzami krążył... helikopter.
  • Zawodnicy z Zielonek, czyli popularne "Kończynki" zostali bezlitośnie ograni przez starszych i bardziej doświadczonych gospodarzy. Szczególnie surową lekcję ostrzymał bramkarz gości - na oko mój rówieśnik (zresztą grał z numerem 92 czyli chyba ze swoim rocznikiem). Trudno jednak zwalać tylko na niego winę - cała obrona poprostu nie prezentowała czwartoligowego poziomu.
  • Gospodarze celnie wykonali oba karne - były to 7 i 8 jedenastka którą widziałem w przeciągu ostatnich trzech kolejek.
  • Większość meczu przestałem razem z "trybuną seniorów" tuż koło budynku klubowego. Widok stąd był marny, pod słońce, ale przynajmniej można było posmakować zapachu kiełbasek z grilla, którymi gospodarze zemirzali uczcić zwycięstwo. Niestety, nie byłem na nie zaproszony :).
  • Był to pierwszy mecz w moim życiu, w którym bilety sprzedawano w trakcie pojedynku. Tłumaczenia pana sprzedającego: "No, bo zapomnieliśmy wyjść przed meczem".
ZDJĘCIA:

>

2. Nie te lata

12.11.2011 r, 13:00, Krakowska Liga Okręgowa gr. 2
Skawinka Skawina - Wiślanka Grabie 0-3 (0-1)
Widzów: 70
Pogoda: 3C, słonecznie
Dojazd: 80 min autobusami i tramwajem plus spacer po Skawinie
Bilet: 6 zł

Bramki: 0,5
Kibice: 0,5
Pogoda: 0,5
Infrastruktura: 1
Emocje: 0
SUMA: 2,5/5



 OPIS:
 
  • Drugi mecz z serii odbywał się w Skawinie. Miasto to, ok. 20 tysięczne, należy oczywiście do aglomeracji krakowskiej. Muszę przyznać, że lubię klimat takich miasteczek i że Skawina przypadła mi do gustu :). Nawet mimo remontowanego rynku.
  • Terenowy Klub Sportowy "Skawinka" powstał w 1922 roku. Nazwa zespołu wzięła się od pobliskiej rzeki - lewego dopływu Wisły. Według niektórych oznacza ona tyle, co "skoczna" lub "szybka" - zawodnicy ze Skawiny powinni więc brać przykład z rzeczki :).
  • Dojazd do Skawiny całkiem miły - problemy zaczęły się już w samym miasteczku. Oczywiście zabłądziłem i musiałem nadrabiać sporo trasy, na szczęście zdążyłem na samo rozpoczęcie. Zaskoczył mnie także korek na moście tuż koło stadionu - wielu kibiców przez niego właśnie spóźniło się na mecz.
  • Obiekt Skawinki zrobił na mnie dobre wrażenie - zadbany, reprezentatywny budynek klubowy z osobnymi szatniami, eleganckie, prawie czyste krzesełka i murawa jak stół (brawo!). Z relacji kibiców dowiedziałem się, że niedawno spłonęła tu drewniana trybuna - wielka szkoda, ze jej nie zobaczyłem :(. Na plus rzecz jasna elektroniczna tablica wyników - nieważne, że mierzyła czas także w przerwie :). Na obiekcie zaskoczyła mnie także... hodowla gołębi.
  • Na trybunach dominacja przyjezdnych z Grabi (z Grab? z Grabia?). Przy każdej udanej akcji swoich pupili wznosili oni gromkie okrzyki. Gospodarze raczej słabo - biorąc pod uwagę, że za czasów trzeciej ligi działała tu grupa ultrasów. Warto też wspomnieć o miłej pani i jej dwóch kilkuletnich podopiecznych, siedzących tuż koło mnie - kocyk, herbatka, szalik (co prawda Manchesteru ale zawsze). Szkoda, że nie zrobiłem ładnego zdjęcia - mogłoby być ono wykorzystane w ramach kampanii "Bezpieczne stadiony" :).
  • Głównymi tematami rozmów widzów był, rzecz jasna, wielki korek na moście, a także załatwianie zimowych sparingpartnerów dla Wiślanki, szerokie komentowanie derbów (głównie narzekanie na Wisłę) i, oczywiście, sprawa orzełka na koszulkach reprezentacji. Niektórzy kibice głośno okazywali swoje niezadowolenie okrzykami w stylu "Gdzie jest orzeł?". Niestety, żaden z widzów nie zauważył nigdzie żadnego orła - były tylko gołębie.
  • Barwami gospodarzy są biel i błękit, jednak grali oni w obsydianowych fioletowych strojach. Goście występowali jako małopolski Sporting Lizbona.
  • Pierwsza połowa zaczęła się od trzęsienia ziemi - czyli od huraganowych ataków Wiślanki. Osobiście zacząłem się obawiać, czy wczorajszy wynik zostanie pobity - w przeciągu może 10 minut goście musieli strzelić przynajmniej 3 bramki - skończyło się na jednej. Potem gra się wyrównała tak, że kibice przybyli koło 20 minuty zgodnie twierdzili, że to Skawinianie są lepsi.
  • Drugą połowę spędziłem na drugiej, zacienionej trybunie, jednak nie usiedziałem tam do końca, a i tak przemarzłem. Na boisku zarysowała się już wyraźna przewaga Wiślanki i to ona zgarnęła zasłużenie trzy punkty. Gospodarzom pozostał wstyd i świadomość, że czasy trzeciej ligi to już odległa przeszłość i teraz, niestety, wypada się bronić przed spadkiem do A klasy.
ZDJĘCIA:

3. Nadzieja dla Garcy

13.11.2011 r, 12:00, 2 Liga Grupa Wschodnia, stadion Hutnika
Garbarnia Kraków - Stal Rzeszów 4-3 (3-1)
Widzów: 80
Pogoda: 1C, pochmurnie
Dojazd: 60 min autobusami i tramwajem
Bilet: 6 zł

Bramki: 1
Kibice: 1
Pogoda: 0
Infrastruktura: 1
Emocje: 1
SUMA: 4/5



OPIS:
  • Garbarnia swoje mecze w tej rundzie rozgrywa na Suchych Stawach, ponieważ najbardziej klimatyczny obiekt w Krakowie nie otrzymał licencji. Szkoda wielka, bo frekwencja w Hucie nie zachwyca. Ostatnio, w związku z planowanym przyjazdem bodajże Anglików na Euro, planuje się zamknięcie stadionu Hutnika od połowy lutego. W takim wypadku "Ludwinowskie Lwy" będą musiały grać w Wieliczce albo w Zabierzowie.
  • Liczyłem na liczne stawienie się "Najstarszego młyna w Polsce", jak mawiają złośliwi, i na przyjazd delegacji z Rzeszowa - jednak gospodarze liczebnością nie zachwycili a gości po prostu nie było.
  • Garbulki, które sa beniaminkiem, okupywały przed tą kolejką ostatnie miejsce w tabeli - był to więc klasyczny mecz "o 6 punktów".
  • Przed meczem kontrola plecaka i rewizja, bilety w kasie, kołowrotek - widać, że to 2 liga :).
  • Obiekt przywitał mnie miłym "Serdecznie witamy" na tablicy, dźwiękami przesławnego "Ludwinowskiego Tanga" i zapachem kiełbasek. Niestety, z drobniaków zdołałem uciułać tylko na kanapkę, która i tak była całkiem smaczna.
  • Na boisku od początku dominowała Garca. Pierwsza bramka to akcja sam na sam Marcina Siedlarza w 6 minucie. Następną bramkę zdobył ulubieniec publiczności - Bartosz Praciak, celnie wykonując rzut karny. Akcje "Stalówki" były całkiem składne, jednak brakowało skuteczności. W końcu goście dopieli swego i zdobyli kontaktowa bramkę. Gdy połowa zbliżała się już do końca znakomitą indywidualna akcję przeprowadził Praciak i kibice mogli się cieszyć z trzeciego gola.
  • Druga połowa zaczęła się od bramki z karnego dla Stali i szarpaniny na środku boiska, w wyniku której czerwoną kartkę otrzymał jeden z Rzeszowian. Tak osłabieni goście stracili impet i to Garbarnia dominowała. Teraz jednak to gospodarze razili nieskutecznością i zamiast kilku bramek zdobyli tylko jedną (ładna akcja zespołowa i strzał do pustej bramki). Końcówka była nerwowa - goście celnie wykonali jedenastkę (w sumie oglądaliśmy więc aż trzy karne, wszystkie zasłużone) - do odrobienia strat zabrakło im jednak czasu.
  • Czas meczu umilał nam spiker, podając wszystkie najniezbędniejsze komunikaty: kilka razy składy, zmiany, strzelcy bramek i strzelający obok bramek, wyniki innych spotkań, historia obu klubów...
  • Z drużyny gości na pochwałę zasłużył bramkarz - swego  czasu dosyć znany Wietecha. Kibicom gospodarzy podpadł jednak ciągłymi pretensjami do sędziów (m.in. rajd na środek boiska podczas przepychanek). Na swoją obronę ma tylko fakt, że był kapitanem.
  • Po meczu, zacierając zgrabiałe ręce i dreptając na przemarźniętych stopach orzekłem, że zdecydowanie miło spędziłem ten czas :).
ZDJĘCIA:
 

    poniedziałek, 7 listopada 2011

    Panie Maskaant żegnamy!

    Nie mam w zwyczaju pisać dzień po dniu, jednak wczorajsze derby wyprowadziły mnie lekko z równowagi. Jak cały świat już wie Wisła przegrała na boisku ostatniej (!) Cracovii 0-1. Styl gry naszych kopaczy wołał o pomstę do nieba (jak w wielu meczach w tym sezonie), jednak najbardziej zabolał mnie brak zaangażowania i świadomości, jak ważny mecz został przegrany. Z piłkarzy, którzy nie zawiedli mogę wymienić Wilka (najbardziej waleczny, po meczu nie bał się podejść do kibiców) i Jovanovicia (ambitny, po meczu płakał). Cała reszta to, niestety, banda najemników, którym nie leży na sercu dobro Białej Gwiazdy tylko wypchany portfel. Jeżeli ktokolwiek miał złudzenia, że bez Polaków da się zbudować drużynę, teraz nie powinien ich mieć. Wstyd i hańba. Nasz trener także się nie popisał: "My po prostu przegraliśmy mecz. Powinniśmy strzelić kilka goli, bo mieliśmy szanse. Po prostu się nie udało". Otóż nie, panie Maaskant, wy nie przegraliście meczu, wy przegraliście DERBY. Pan nigdy nie zrozumie czym są dla kibiców te mecze, więc nie powinien być Pan trenerem tej, dodajmy beznadziejnie grającej, ekipy. Żegnamy Pana.


    Niejako na poprawę humoru byłem dzisiaj na Młodych Derbach. Liczyłem na większe zaangażowanie i walkę. Nie mogę być do końca usatysfakcjonowany, jednak młodzi Wiślacy wygrali 2-1 (co w tym sezonie zdarza się im dosyć rzadko). Obie bramki zdobył z rzutów karnych Michał Czekaj (a niech ma foto).


    7.11.2011 r, 14:00, Młoda Ekstraklasa
    Wisła Kraków ME - Cracovia ME 2-1 (1-0)
    Widzów: 150
    Pogoda: 12C, słonecznie
    Bilet: brak



    Na koniec jeszcze jedno ogłoszenie: już wkrótce, w dniach od 11 do 13 listopada, w Częstochowie, odbędzie się 4 zlot polskich grounhopperów. Niestety, nie będę się mógł na nim stawić, jednak gorąco polecam innym tę przyjemność :). Więcej informacji: http://4zlot.pl/

    sobota, 5 listopada 2011

    Derby rządzą się własnymi prawami.

    Sobotnie przedpołudnie było wyjątkowe - cieplutko, wszędzie dookoła złote i czerwone liście, człowiek wyspany - i jak tu nie iść na mecz? W przededniu Wielkich Derbów Krakowa wybrałem się więc na Małe Derby w ramach krakowskiej Okręgówki. Na stadion miałem bliziutko, więc tylko piątak do kieszeni, aparat i coś do picia do plecaka i fru - idę na mecz!

    5.11.2011 r, 13:00, Krakowska Liga Okręgowa gr. 1
    Clepardia Kraków - Podgórze Kraków 1-2 (1-1)
    Widzów: 80
    Pogoda: 15C, słonecznie
    Dojazd: 20 min spacerem
    Bilet: 5 zł

    Bramki: 1
    Kibice: 0,5
    Pogoda: 1
    Infrastruktura: 0,5
    Emocje: 1
    SUMA: 4/5


    OPIS:
    • Clepardia to po łacinie Kleparz. Nazwa ta wzięła się prawdopodobnie z kompromisu - gdy w 1967 łączono Prądnickiego z KS Krowodrza nie chciano, żeby klub przyjął ktokolwiek z tych nazw i z braku lepszego pomysłu została "Clepardia". Obiekt klubu znajduje się właściwie w centrum Krowodrzy i żeby dostać się na Rynek Kleparski trzeba przejść 3 km. O wiele bliżej jest do mojego domu :).
    • Niebiesko - biali byli liderami przed tą kolejką, natomiast zespół z Podgórza to ambitny beniaminek. Obie te druzyny widziałem już kiedyś w akcji - na Podgórzu byłem w zeszłym sezonie, gdy cieszono się z awansu (mecz z Libertowem, stadion baaaardzo klimatyczny), natomiast Clepardię obserwowałem w derbach z Grębałowianką.
    • Na trybunach około 80 osób, z czego duża część pochodziła z Podgórza - wielu z nich pamiętała zapewne jeszcze czasy sprzed powstania Clepardii. Dawali oni o sobie znać, wznosząc gromkie okrzyki -  podobało mi się melodyczne "Heja, heja, hej Podgórze!". Clepardia nie ma natomiast zbyt wielu wiernych fanów, chociaż kiedyś lubili ją wspierać kibice Wisły z Prądnika. Wśród widzów zanotowałem jednego szalikowca i kilka kobiet :). Na trybunach w tym dniu królowały mandarynki i woda mineralna.
    • Mecz zaczął się po myśli gospodarzy - w szóstej minucie po koronkowej akcji na jeden kontakt wpakowali piłkę do siatki. Goście nie podłamali się jednak i w końcówce pierwszej połowy wywalczyli rzut karny. Do piłki podszedł były zawodnik m.in. Wisły i Gieksy Łukasz "Gorzki" Gorszkow i pewnie wykorzystał okazję.
    • Kibice Podgórza byli zdziwieni słabą grą Clepardii - po pierwszej połowie mimo prowadzenia gry nie olśniła. Druga połowa była juz toczona pod dyktando ambitnych Podgórzan - druga bramka z ok. 60 minuty przepiękna - rzut wolny z bocznego sektora boiska został zamieniony na piękny strzał w okienko. Nie bez winy był też bramkarz gospodarzy i oczywiście słoneczko, kóre go oślepiło :).
    • Bardzo kontrowersyjna była decyzja o rzucie wolnym pośrednim dla Clepardii z ok. 10 metra. Sędzia został zwyzywany (choć nie tak bardzo znowu...) a piłkarzom Clepardii i tak nie udalo się strzelić. Końcówka była bardzo emocjonująca - sędzia przeciągał mecz jak się dało, jednak Clepardia biła głową w mur. Ostatnia akcja to wolny dla gospodarzy - nie pomógł im jednak nawet ofensywnie usposobiony bramkarz - piłka tylko otarła się o słupek.
    • Frekwencję zawyżyli mieszkańcy okolicznych bloków, które malowniczo okrążają obiekt. Z ciekawostek - na terenie stadionu działa zakład pogrzebowy.

     ZDJĘCIA:

      W środę byłem natomiast na pierwszym wyjeździe za granicą - czeskie Brno nie było jednak gościnne dla wiślackich koszykarek. Miejscowa hala znajduje się gdzieś w lesie, a miejscowi POLICIE nie sprawiali większych problemów - sprawnie zaprowadzili nas do jedynej w okolicy knajpy. W czasie meczu zaprezentowaliśmy oprawę "Ave Wisła" i flagowisko, po meczu, mimo porażki, odpalilismy race. Wyjazd był mimo wszystko bardzo udany - nie ma to jak spędzić 10 godzin w autokarze tylko po to, żeby ujrzeć porażkę :). Wypada tylko zaśpiewać: "Jesteśmy zawsze tam...". Zdjęcia obejrzycie TUTAJ.


      niedziela, 30 października 2011

      Krakowiaczek (4)

      Miesiąc za miesiącem, niepostrzeżenie mamy już prawie listopad i bliżej nam do końca rundy niż do początku. W ostatni tydzień października zaliczyłem tylko jeden mecz piłkarski, minimum zostało więc spełnione.

      29.10.2011 r, 18:00, Ekstraklasa
      Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko - Biała 0-1 (0-1)
      Widzów: 13620
      Pogoda: 10C, bezchmurny wieczór
      Bilet: karnet

      OPIS:
      • Pisanie o tym meczu to nie będzie żadna przyjemność. Piłkarze pokazali żenującą grę, brak ambicji i wszystko co najgorsze. Drugi raz w historii mały klub z Bielska przyjeżdża do jaskini lwa i drugi raz zwycięża. Nie nastraja to optymistycznie przed starciem z Fulham.
      • Na trybunach pustki, nasz doping przeciętny, momentami wręcz beznadziejny. Bielszczanie w niezłej jak na swoje możliwości liczbie i z głośnym dopingiem.
      • Po meczu przypomnieliśmy zawodnikom, że wynik derbów to rzecz święta. To starcie już za tydzień!

      Nie byłem na żadnym meczu niższych lig, niemniej w środę planuję miły wyjazd do Czech na koszykarki. Nasze Panie nie zawiodły i w niedzielę pokonały Lidera Pruszków. Mecz był zaskakująco wyrównany, na szczęście Wiślaczki mają w składzie Erin Philips. Kibice z Pruszkowa w kilka sztuk nie prowadzili dopingu.
      Erin Philips czyli wiślacki Michael Jordan.
      Po tak przydługim wstępie przechodzimy do meritum. W październiku krakowskim klubom szło w kratkę. Na czele zestawienia tradycyjnie Wisła - jednak 6 punktów w 4 meczach to zdecydowanie zbyt mało, jak na mistrza Polski.  Drugie miejsce to odrodzony Hutnik, włączający się w walkę o 3 ligę. Drugi czwartoligowiec - Borek w październiku zawodził (w tym także pogrom na Suchych Stawach). Jednak najgorszą krakowską drużyna miesiąca zostaje Garbarnia - popularne "Garbulki" przegrały pięć meczy, zwolniły trenera Bukalskiego i szykują się do ciężkiej walki o utrzymanie. Oprócz Garbarni bez punktu w październiku zostały jeszcze aż cztery drużyny: Tyniec, Strzelcy i Bronowicki z B klasy oraz Gromowcy z klasy C. Na przeciwnym biegunie znaleźli się Zjednoczeni Branice - komplet pięciu zwycięstw napawa optymizmem. Warto odnotować pierwsze punkty outsiderów - zwycięstwo Wawelu i remisy Grzegórzeckiego i Albertusa. Te "sukcesy" niewiele jednak poprawiają ich stan posiadania i to właśnie te trzy zespoły zamykają tabelę generalną. Wspomnę też o słabej postawie Cracovii, która w rankingu jest już wyprzedzana nawet przez A klasowców - właśnie z Branic i z Prądnika. Ci ostatni wreszcie znaleźli godnego przeciwnika w postaci Partyzanta Dojazdów i w 12 kolejce stracili pierwsze punkty.
       

      Tabela ogólna:

      niedziela, 23 października 2011

      Kraków - Modlnica 7-4


      Błękitni Modlnica - przed tym tygodniem niewiele mówiła mi ta nazwa. Jednak zupełnym przypadkiem w ten weekend widziałem mecze pierwszej i drugiej drużyny w jakże zaciętych meczach klasy A i C. Zaliczyłem mecze na dwóch znanych mi, nieodległych stadionach - Zwierzynieckim i Bronowiance.

      20.10.2011 r, 18:00, Liga Europy
      Wisła Kraków - Fulham FC 1-0 (0-0)
      Widzów: 16500
      Pogoda: 7C, bezchmurny wieczór
      Bilet: 29 zł

      OPIS:
      • Moda na mecze już trochę przeminęła - widoczne łysiny na trybunach. Następny planowany wzrost publiczności - mecz z Twente (jeżeli jeszcze będzie o coś) lub mecz z Lechem w przysłym roku.
      • Niestety nie widziałem czerwonej kartki dla Fulham ani dla Wisły, ani także bramki :).
      • Wisła ma jeszcze szanse wyjść z grupy - serce podpowiada, że wyjdzie, rozum jest sceptyczny.
      • Niemiłym akcentem była awaria oświetlenia - wstyd na całą Europę...

      22.10.2011 r, 14:00, Krakowska A Klasa grupa II
      Zwierzyniecki KS - Błękitni Modlnica 1-1 (0-1)
      Widzów: 50
      Pogoda: 5C, pochmurnie, wietrznie
      Dojazd: 20 min autobusem i spacer przez Błonia
      Bilet: brak

      Bramki: 0,5
      Kibice: 0,5
      Pogoda: 0,5
      Infrastruktura: 0,5
      Emocje: 1
      SUMA: 3/5


      OPIS:
      • Stadion Zwierzynieckiego to jeden z najbadziej charakterystycznych w tej części Europy. Dla każdego turysty stadionowego podróżującego po Krakowie pozycja obowiązkowa!
      • Na szczęscie byłem już kiedyś na tym obiekcie, więc mimo ukrycia za drzewami trafiłem bezbłędnie (niestety z kilkunastominutowym opóźnieniem - zdążyłem jednak na pierwszego gola).
      • Zwierzyniecki KS to jeden z najbardziej zasłużonych klubów w Krakowie. Powstał w 1921 jako zbuntowana sekcja Cracovii, jest dzisiaj jedynym krakowiskim klubem, który rozgrywa swoje mecze bezpośrednio u źródeł ruchu footballowego w Grodzie Kraka - mianowicie na Błoniach. Z okazji 90-lecia klubu organizowana jest wystawa traktująca o historii tego klubu - chyba pójdę oglądnąć :).
      • Faworytem meczu zdecydowanie byli gospodarze - mimo że są beniaminkiem. Jednak jak to zwykle bywa to goście strzelili po składnej akcji bramkę i faworyt musiał odrabiać straty.
      • W największe emocje obfitowały końcówki połów. W pierwszej rzut karny dla Zwierzynieckiego - ofiarna obrona "na raty" bramkarza (co prawda strzał w środek bramki ale i tak duże brawa). Drugi karny na początku drugiej był już celny (a'la Panenka), około 90 minuty po wcześniejszym zmarnowaniu przez Zwierzynieckiego kilku okazji typu "trzech na jednego i strzał obok bramki" nastapiło spięcie na linii kopiący z kolegami kontra kopnięty z kolegami. Mimo, że poszkodowanym był zawodnik z Modlnicy, sędzia potraktował gości dwoma, a gospodarzy tylko jedną żółtą kartką.
      • Trener Zwierzynieckiego to choleryk - nie wahał się wrzeszczeć nawet na sędziego (za co został jednak upomniany). Patrząc na niego miałem skojarzenia ze srogim nauczycielem WF-u :).
      • Na trybunach: zaobserwowałem kilku przedstawicieli Modlnicy (chociaż po bramce dla Błękitnych brawo biła cała trybuna), obecnych także czterech szalikowców Zwierzynieckiego, ich doping sporadyczny, wspomagany (napoje wyskokowe).
      • Cytat dnia: "Grając na własnej połowie nie można strzelić bramki". Wypada się tylko zgodzić i dodać, że zawsze może być samobój :).
      ZDJĘCIA:

      23.10.2011 r, 11:00, Krakowska C Klasa grupa II
      Bratniak II Kraków - Błękitni II Modlnica 6-3 (2-1)
      Widzów: w porywach 15
      Pogoda: 7C, pochmurnie
      Dojazd: 15 min autobusem
      Bilet: brak

      Bramki: 1
      Kibice: 0
      Pogoda: 0,5
      Infrastruktura: 0,5
      Emocje: 0,5
      SUMA: 2,5/5



      OPIS: 
      • Szlagierowo zapowiadający się mecz C klasy między rezerwami Bratniaka a rezerwami Błekitnych rozgrywano na stadionie Bronowianki (Bratniak jest bezdomny, pierwsza drużyna gra na Nadwislanie, gdzie już w tym sezonie byłem LINK).
      • Przed meczem nie miałem pojęcia, kto jest faworytem, jednak z tego, co słyszałem, Bratniak ostatnie cztery mecze wygrał.
      • KS Bratniak to akademicki klub piłkarski związany z UJ. Z tego powodu więc popularni "Akademicy" grali w zielonych kostiumach.
      • Pierwsza bramka dla gospodarzy to piękny strzał dziesiątki w samo okienko. Gdy wydawało się, że następne bramki są tylko kwestią czasu, niespodziewanie Błękitni wyrównali (obrońcy Bratniaka postanowili widocznie poobserwować, czy napastnicy gości trafią nieatakowani do bramki -eksperyment się powiódł).
      • W momencie drugiego trafienia dla gospodarzy emocje się skończyły - Bratniak kontrolował grę. W drugiej połowie gospodarze powinni strzelić znacznie więcej bramek, jednak 4 gole i tak usatysfakcjonowały mnie.
      • Błękitni mieli pechowy weekend - najpierw dwa karne przeciwko nim w meczu pierwszej drużyny ze Zwierzynieckim, teraz dwa karne w meczu rezerw - tym razem oba celne.
      • Na meczu poznałem bardzo miłego kibica Wisły :). Niestety, nie wiedział on, jakie drużyny grają i tylko krzyczał "Do boju zieloni!". Wiedział za to, że najlepszym graczem Wisły jest Dudu Bidon i że dzisiaj Wisła gra z ŁKS. Pozdrowienia dla tego Pana :).
      • Statystyki meczowe: bramki: 6-3 dla Bratniaka, słupki i poprzeczki: 3-2 dla gospodarzy, zmarnowane "setki": ok. 10-0 dla Akademików, spalone słuszne i niesłuszne: 5-3 na niekorzyść sędziego, ilość osób pijących do niepijących: ok 5-5, zbite szklanki kontra niezbite szklanki: 1-6.
      • Mecz oglądało w porywach 15 osób, jednak od początku do końca tylko ja i mój znajomy Wiślak :).
      ZDJĘCIA:

      niedziela, 16 października 2011

      Lisiecka kiełbasa lepsza od piłkarzy.

      W środku tygodnia miałem zamiar wybrać się na mecz Garbarni. Każdy, kto choć raz był na boisku przy Rydlówce wie, że panuje tam wspaniała atmosfera i że ludwinowscy kibice (Młode Lwy, bynajmniej nie chodzi tu o wiek) są jednymi z lepszych w Krakowie. Jako że popularne Garbulki muszą grać na Suchych Stawach, przejechałem pół Krakowa żeby usłyszeć, że mecz jest o 18 a nie o 14. Niestety, taka pora mnie nie urządzała i musiałem obejść się smakiem. Niemniej sobota i niedziela zapowiadały się wyjątkowo sportowo...

      15.10.2011 r, 18:00, Ekstraklasa
      Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 3-1 (0-0)
      Widzów: 15323
      Pogoda: 7C, bezchmurny wieczór
      Bilet: karnet

      OPIS:
      • Przed meczem piłkarzy, niejako na rozgrzewkę, byłem na koszykarkach. Rozgromiły one ŁKS (po pierwszej połowie zanosiło się nawet na setkę). W ogóle na hali był pracowity dzień - koszykarki, potem siatkarki i koszykarze.
      • To miał być wyjątkowy mecz - po kilku latach nareszcie doczekaliśmy się w pełni otwartego nowego obiektu. Jednak święto zostało trochę popsute przez małą frekwencją (ledwo połowa stadionu).
      • Przed meczem odbyła się uroczystość uhonorowania legendy Wisły Kraków - Henryka Reymana - koszulka z jego nazwiskiem została wywieszona pod sam dach stadionu (można się w sumie przyczepić do małej widoczności koszulki - tuż obok telebimu). Tutaj znajdziecie obszerną biografię legendy: LINK, dla leniwych napiszę tylko, że Henryk Reyman to pierwszy król strzelców polskiej ligi (niepobite do dziś 37 goli), grał w Wiśle jako kapitan w latach 1910 - 33, był żołnierzem w czasie wojen z bolszewikami, Ukraińcami i podczas II wojny światowej. Do historii przeszło starcie derbowe z Cracovią w 1925 - kapitan Wisły grał wtedy świeżo po kontuzji (trzy dni wcześniej miał jeszcze nogę w gipsie). Po pierwszej połowie Wiślacy przegrywali 1-5, jednak dzięki niesamowitej determinacji zdołali w drugiej odsłonie doprowadzić do remisu. Mecz ten stał się legendą, tak samo jak słowa Reymana w przerwie: "(...) Nikt nie wymaga od was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali was za niegodnych... podania ręki."
      • Tuż przed pierwszym gwizdkiem minutą ciszy uczciliśmy pamięć tragicznie zmarłego kibica Jagiellonii, który zginął w dordze na mecz.
      • Goście stawili się dosyć licznie, zaczęli dopingować pod koniec spotkania (protest), jako że Jaga to nasza była zgoda, nie było żadnych bluzgów.
      • Nasz doping całkiem niezły, nowy gniazdowy wprowadził długie "lalala" (gdzieś tak 20 minut śpiewane). W drugiej połowie daliśmy znać trenerowi Maaskantowi, że wolimy w składzie młodych Polaków niż podstarzałych Holendrów (niemniej nie sądzę, żeby Robert się tym przejął).
      • Goście prowadzili, jednak w końcówce to Wisła przycisnęła - dało to wymierne korzyści. Wiele kontrowersji wywołała wyrównująca bramka naszej drużyny - szczerze mówiąc nie widziałem dokładnie, potem był już tylko szał radości :).
      Flaga "Henryk Reyman"

      W tym miejscu chciałem pozdrowić kibica Śląska - Szymona - i zareklamować jego groundhopperski blog: "Na trybunie" - na pewno znajdziecie tam wiele ciekawego. Polecam!

      Niedzielne przedpołudnie, pierwsze w tym roku z ujemną temperaturą, postanowiłem wykorzystać na wyjazd do Liszek. Jest to mała podkrakowska miejscowość, której nazwa wzięła się od grzybów - w dzisiejszych czasach zwanych kurkami. Jednak to nie z nich najbardziej znany jest ten region, lecz z wędlin. Kiełbasa lisiecka, niedawno wpisana do rejestru UE jako produkt regionalny, jest niewątpliwie pyszna (gorąco polecam szczególnie tym, którzy nie wyobrażają sobie meczu bez kiełby). Byłem więc ciekaw, czy jakość lisieckiej piłki może się równać z jakością kiełbasy :).

      16.10.2011 r, 11:00, Krakowska A klasa grupa II
      Liszczanka Liszki - Victoria Kobierzyn 2-3 (0-1)
      Widzów: 70
      Pogoda: 5C, słonecznie
      Dojazd: 1h autobusami i tramwajem
      Bilet: brak

      Bramki: 1
      Kibice: 0
      Pogoda: 0
      Infrastruktura: 0,5
      Emocje: 1
      SUMA: 2,5/5


      OPIS:
      • Zdecydowanym faworytem meczu była Liszczanka - jednak ambitny cel awansu oddalił się znacznie, bo to Victoria była lepsza.
      • Goście zapoznali się ze statystykami, z których wynika, że kto strzeli pierwszą bramkę, zwykle nie przegrywa. Postanowili więc huraganowo zaatakować od początku i przyniosło to bramkę już około drugiej minuty..
      • Piłkarze z Kobierzyna (na żółto) grali, jak na warunki A klasy, bardzo ładną piłkę. Gdybym miał talent wizualny Jacka Gmocha, rozrysowałbym ich taktykę, jednak poprzestanę na opisie: agresywnie grający dwaj środkowi pomocnicy po odbiorze zgrywają do cofającego się napastnika (tzw. pivota), który błyskawicznie zgrywa prostopadle (na wolne pole) do skrzydłowego, który celnie centruje. Kilka razy ta akcja wyszła niemal perfekcyjnie - goście byli jednak łapani na spalonym.
      • W porównaniu z Victorią gospodarze poruszali się cokolwiek leniwie. Do odrabiania strat ruszyli w drugiej połowie, jednak nadziali się na kontrę i z 0-1 zrobiło się 0-2. Gdy już wydawało się, że jest po meczu, Liszczanka strzeliła wreszcie kontaktowego gola.
      • Trzecia bramka dla gości to poezja - wzorowa kontra. Liszki tak zaangażowały się w atak, że nie zostawiły NIKOGO oprócz bramkarza na własnej połowie. Zawodnicy Kobierzyna wyszli do kontry czwórką i jeden z nich pięknym strzałem z ok. 30 metra przelobował bramkarza.
      • Bramki na 2-3 nie widziałem zbyt dokładnie, musiałem się spieszyć na autobus (następny był za pół godziny, a dłuższe stanie na przystanku groziłoby przeziębieniem).
      • Obiekt Liszczanki, położony w charakterystycznym dla wielu polskich miejscowości miejscu, czyli za kościołem, okazał się całkiem zadbany. Zająłem miejsce na trybunie z krzesełkami, z której schodząc w cywilizowany sposób po schodkach można się było spotkać z płotem okalającym boisko. Obok mnie siedział tutejszy ekspert - muszę przyznać że całkiem dobrze obeznany - jednak nie mogę mu wybaczyć, że nie poczęstował mnie biszkoptami (okazuje się, że od oglądania piłkarzy można porządnie zgłodnieć).
      • Miejscowa młodzież zabawiała się typowo - petardy, alkohol, skutery i latanie za wybitą przez gości piłką :).
      • Niestety, mój aparat nie miał ochoty oglądać spotkania i szybko się rozładował - z tego wynika tak mała ilość zdjęć. Dla spragnionych więcej LINK.

      ZDJĘCIA:

        wtorek, 11 października 2011

        Dąb złamany przez Błyskawicę.

        Aż dziewięć dni trwała moja przerwa w zwiedzaniu stadionów. Zmobilizowany tak dużą przerwą (mimo obecności na dwóch meczach koszykarek Wisły) postanowiłem pojechać w dosyć długą jak na moje warunki trasę, na którą w dodatku nie mam czasu :). Wybór padł na nowohuckie osiedle Wyciąże - właściwie najdalej od mojego domu położony obiekt leżący jeszcze w Krakowie. Tak więc na rubieżach miasta rozegrał się interesujący pojedynek B klasy między LKS Błyskawicą i Dębem Zabierzów Bocheński. Niestety, z powodu zagubienia się pewnego bardzo ważnego kabla zdjęcia zostaną dodane później... (tylko dzień później przyp. red)

        09.10.2011 r, 11:00, Wielicka Klasa B
        Błyskawica Wyciąże - Dąb Zabierzów Bocheński 3-1 (1-0)
        Widzów: 50
        Dojazd: 80 min tramwajami i autobusami
        Pogoda: 11C, pochmurnie
        Bilet: brak

        Bramki: 0,5
        Kibice: 0
        Pogoda: 0,5
        Infrastruktura: 0,5
        Emocje: 0,5
        SUMA: 2/5


        OPIS:
        • Niedzielny poranek był wyjątkowo zimny - na szczęście zawczasu zadbałem o dodatkową bluzę na grzbiecie i nie zmarzłem tak bardzo.
        • Zawodnicy Dębu dysponowali długimi rękawkami, natomiast gospodarze mieli tylko krótkie - jak widać nie miało to wpływu na wynik. Stroje obu ekip nasuwały skojarzenie z derbami Pomorza.
        • Na trybunach mało ludzi - chociaż i tak nieźle jak na B klasę. Frekwencję podciagnęli trochę młodzi piłkarze z Czarnkowic, którzy na 10 minut przed końcem pojawili się na obiekcie (widocznie rozgrywali potem mecz z tubylcami).
        • Jednym z głównych powodów niepokoju trybun były nadciągające chmury - jako że obiekt na Wyciązu nie dysponuje dachem. Inni przejmowali się słabiutką postawą sędziego, równie beznadziejną graczy Dębu czy też kto z kim i ile ma się napić :).
        • Obecni przyjezdni z Zabierzowa - szczególnie jeden zagorzały fan ciągle pomstował do swoich zawodników. Jak trafnie podsumował ów pan, obrona Dębu była warta najwyżej 5 złotych. Zresztą atak Zabierzowian też wyjątkowo ospały.
        • Zawodnikom Błyskawicy wystarczyło do zwycięstwa tylko dwóch niezłych piłkarzy - kapitan z dwójką (blondwłosy Puyol) i napadzior z dychą (autor asysty i bramki) - cała reszta była tylko co najwyżej ambitna. Jednak brawa należą się oczywiście całej drużynie.
        • Doping sporadyczny: parę razy zabrzmiała najpopularniejsza pieśń polskich stadionów (Nic się nie stało) czy też równie popularne: Kto wygrał mecz? LKS! LKS! Błyskawica!

        ZDJĘCIA:

          Na koniec miła niespodzianka. Otóż największa sława polskiego groundhoppingu Krzychu (żeby nie być gołosłownym: w tym sezonie zobaczył już 36 meczów w 6 krajach) zareklamował mojego bloga na swojej witrynie - o właśnie TUTAJ. Jest mi niezmiernie miło, że tak doświadczony turysta stadionowy zauważył moje dosyć mało efektowne początki - przyznam się szczerze, że tworząc tę stronę wzorowałem się właśnie na Krzychu i na rZeZnikach ze strony kartofliska.pl. Wypada mi tylko zapewnić, że moja mobilizacja turysty stadionowego wzrosła niebezpiecznie i że będę z jeszcze większą przyjemnością tworzył tego bloga. Oczywiście jeszcze raz polecam stronę myfootballway.com - aż roi się tam od ciekawych relacji. Pozdrawiam i do zobaczenia na piłkarskim szlaku!

          poniedziałek, 3 października 2011

          Krakowiaczek (3)

          Piłkarski wrzesień już za nami. W krakowskich ligach sezon w pełni, trwa zażarta walka, powoli krystalizują się już faworyci. W tym miesiącu byłem na 9 meczach: 3 to starcia pierwszej drużyny Wisły Kraków (z pewnością na długo zapadnie mi w pamięć pojedynek z Ruchem), 7 zaś podróże po krakowskich boiskach, na których nigdy jeszcze nie byłem. Zaliczyłem między innymi stadion Prądniczanki - jedynej jak na razie krakowskiej ekipie z absolutnym kompletem punktów 7 zwycięstw ligowych i 4 pucharowe. Jako że zespół z Prądnika gra na co dzień w A klasie, ten imponujący wynik daje dopiero 4 miejsce w tabeli ogólnej. Prowadzi, rzecz jasna Wisła, która we wrześniu zaliczyła komplet punktów (passa już została przerwana, zanotowaliśmy porażkę w Warszawie). Wysoko w tabeli września są oczywiście Garbarnia i Cracovia, jednak ogólnie te zespoły plasują się na 3 i 7 miejscu. Wiceliderem jest Borek, który dzielnie poczyna sobie w IV lidze (we wrześniu 6 meczów bez porażki). trochę zastopowała Clepardia, wrzesień nie był też udany dla Hutnika, w którym pracę stracił trener. Z niższych lig komplet punktów uzyskali A-klasowi Zjednoczeni Branice i B-klasowa Wanda. Z drugiej strony tabeli bez punktów we wrześniu pozostali Albertus, oraz tradycyjnie już Wawel i Grzegórzecki, którzy dostają lanie od każdego. Musze więc w końcu obejrzeć ich spotkanie w ramach hasła "Spieszmy się kochać najgorszych, tak szybko mogą zdobyć punkty."


          Tabela ogólna: 

          środa, 28 września 2011

          Niepokonani znowu wygrywają

          Wrzesień dobiega końca. W ostatni weekend, ze względu na mecz Wisły z Ruchem, miałem wolne tylko w sobotę przed południem, zamierzałem więc wybrać się do Kryspinowa na mecz klasy A pomiędzy rezerwami Lotnika a Gajowianką. Niestety, ku mojemu zaskoczeniu pod stadionem spotkałem tylko jedną osobę i stado krów na wypasie :). Razem z towarzyszem niedoli dowiedzieliśmy się od pracującego na pobliskiej stacji benzynowej vice prezesa klubu, że mecz ów odbędzie się nie w sobotę, jak pisano w internecie, lecz w niedzielę. Tak więc weekend upłynął pod znakiem pierwszego od niepamiętnych lat tak licznego przyjazdu Ruchu...

          25.09.2011 r, 17:00, Ekstraklasa
          Wisła Kraków - Ruch Chorzów 3-2 (1-0)
          Widzów: 16000
          Pogoda: 20C, słonecznie
          Bilet: Karnet

          OPIS:
          • 1500 fanów Ruchu tworzyło imponujący widok - jednak po ich dopingu spodziewałem się więcej.
          • U nas wielka mobilizacja - doping momentami całkiem głośny, tylko czasami "opadał". Zaprezentowaliśmy oprawę - pierwsza kartoniada od dawna która wyszła tak jak powinna :).
          • Na boisku emocjonujący mecz, na szczęście Diaz celną główką zapewnił nam awans na 3-cie miejsce w tabeli.
          • Pod koniec meczu cała trybuna śpiewała "Auf wiedersein" ("Do widzenia" jakby ktoś nie kumał). Myślę, że kibicom Ruchu mogło się zrobić miło na sercu, jako że ktoś śpiewa ku nim po niemiecku (w końcu to naród Śląski).
           za www.wislakrakow.com
            W środę udało mi się zaliczyć podróż prawie idealną. Otóż w ramach Krakowskiego Pucharu Polski mierzyły się ze sobą drużyny Prądniczanki i Oldbojów Wisły Kraków. Zwabiony taką gratką nie zastanawiałem się długo, spakowałem manatki, wziąłem piątaka i oto co zobaczyłem:

            28.09.2011 r, 16:30, Okręgowy Puchar Polski
            Pradniczanka Kraków - Wisła Kraków Old Boys 1-0 (0-0)
            Widzów: 200
            Dojazd: 30 min autobusami
            Pogoda: 25C, słonecznie
            Bilet: 5 zł

            Bramki: 0
            Kibice: 0,5
            Pogoda: 0,5
            Infrastruktura: 0,5
            Emocje: 1
            SUMA: 2,5/5
            OPIS:
            • Stadion Prądniczanki to chyba najlepiej zamaskowany obiekt w mieście. Myślałem, że trafię do niego bez problemu a tu... Przy ulicy Majora, na której według moich danych mieścił się stadion była tylko hala sportowa. Po kilkukrotnym zaczepianiu przechodniów ustaliłem, że obiekt znajduje się gdzieś za kościołem w lewo (okazało się, że to ulica Boboli). Oczywiście obiekt z jednej strony przyłonięty kosciołem, z dwóch budynkami, a od ulicy wielkim banerem reklamowym (nie pamiętam co konkretnie reklamował) udało mi się namierzyć z nie małym trudem. Trochę wstyd, turysta stadionowy powinien czuć, gdzie iść :) Spóźniłem się 15 minut...
            • W druzynie oldbojów (pisownia jak na bilecie) grało kilku naprawdę znanych piłkarzy: Tomasz Kulawik, Marek Motyka, Andrzej Iwan, Ryszard Czerwiec a z młodszych Konrad Gołoś, Cleber i Marcin Kuźba. Na trybunach siedział (haha pochwalę się koło mnie) sam Kazimierz Kmiecik. W przerwie i po meczu piłkarze rozdawali plakaty i autografy kibicom (z których większość była młodsza od oldbojowskiej kariery :))
            • Zawodnicy Prądniczanki jako jedyna krakowska drużyna nie stracili jeszcze żadnych punktów - 7 zwycięstw w lidze i 4 w pucharze. Zaiste, imponujący wynik, choć z Wisła musieli się sporo natrudzić :).
            • Na trybunach zanotowałem koszulki: Wisły, Prądniczanki, Barcelony, Manchesteru United, Tottenhamu...
            • Stadion Prądniczanki dosłownie i w przenośni się sypie - zardzewiałe (jak to w ogóle możliwe?!) siedzenia, pełno liści i śmieci, prawdziwe siedlisko owadów - ogólnie stadion z klimatem :).
            • Młodzież prądnicka w liczbie około 5 (średnia wieku ok. 5 lat) dopingowała zażarcie swój zespół.
            • Obserwacje meczu w pierwszej połowie utrudniało ostre słońce. W drugiej połowie przeniosłem się wiec do cienia i stanąłem w sektorze gości.
            • Grę prowadziła Wisła, jednak jej akcje były zbyt "krakowskie" - za dużo podań i chęci wejścia do bramki. Gospodarze spokojnie czekali i jedną kontrą przesądzili losy awansu.
            • Piłkarze Wisły są sponsorowani przez Kuchnię "U babci Maliny"
            • Straty gospodarzy w tym meczu wyniosły dwie piłki - powędrowały one za murek, gdzie niestety czekały niemiłe psy... Cóż to jednak jest przy słodyczy zwycięstwa?
              ZDJĘCIA: