niedziela, 29 kwietnia 2012

My tu tylko grillujemy.


Bronowice to jedna z bardziej znanych dzielnic Krakowa. Uwiecznił ją Stanisław Wyspiański w "Weselu", którym katowani są wszyscy licealiści. Wówczas jeszcze była to podkrakowska osada. Obecnie Bronowice dzielą się na Małe - z Bronowianką i Wielkie - z założonym w 1946 Bronowickim Klubem Sportowym. Właśnie jego obiekt przy Jasnogórskiej padł dzisiaj moim łupem.

29.04.2012 r, 17:00, Krakowska Klasa B grupa II
Bronowicki KS - Orlęta Rudawa 1-5 (1-2)
Widzów: 30
Dojazd: 20 min autobusem
Pogoda: 30C, słonecznie
Bilet: brak

Bramki: 1
Kibice: 0,5
Pogoda: 0,5
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 0,5
SUMA: 3/5




OPIS:
  • Przed meczem moja wiedza o BKS była dosyć mizerna. Wiedziałem tylko, że w drugiej rundzie ta drużyna nie zdobyła żadnego punktu, a jej wiosenne mecze zawsze (z wyjątkiem jednego walkoweru) kończyły się przynajmniej trzema bramkami dla rywali i tylko jednym honorowym trafieniem dla Bronowickiego. Jak widać prawo serii ciągle aktualne - BKS znowu dostał łomot.
  • Obiekt przy Jasnogórskiej, chociaż nie aż tak daleko od centrum, jest jednak położony na odludziu. Las, czyste powietrze, stado much, piłka nożna - idealny sposób na niedzielne popołudnie!
  • Przy wejściu na obiekt zaskoczył mnie znajomy zapach kiełbasy - to jeden z miejscowych urządził grilla i częstował kibiców i zawodników :).
  • Trybuna na BKS-ie posiada specjalne miejsca na nogi. W tak wygodnej pozycji mecz ogląda się zaiste wspaniale. Nie ma tego na żadnym Camp Nou czy Santiago Bernabeu.
  • Frekwencja dosyć marna, ale fachowa. Młody narybek Bronowickiego, drugie połówki graczy z Rudawy, całe rodziny i oczywiście pan z pieskiem. Tego dnia na trybunach rządził desperados.
  • Szatnie na Bronowickim to stylowe garaże z równie stylowym graffiti. Przynajmniej od razu wiadomo, kto rządzi w Bronowicach :).
  • Barwy Bronowickiego to biel, błękit i czerwień, dlatego gospodarze wystąpili w żółto-czarnych strojach. Orlęta nie przywiozły bramkarza, na bramce stał więc obrońca w pożyczonym kaftanie.
  • Zaczęło się niespodziewanie - sędzia nie podyktował karnego za ewidentną rękę, za to chwilę później wskazał na wapno po faulu którego nie było. 1-0 dla Bronowickiego. Jednak miejscowa obrona miała w czasie meczu zbyt duże zapędy ofensywne, a jak obrońcy są w ataku, to nie ma ich na własnej połowie. Rezultatem tego było 5 bramek Orląt.
  • Statystycznie: w tym sezonie na meczach Bronowickiego pada średnio 5,26 bramki na mecz - to aż o 3 bramki więcej niż w polskiej ekstraklasie.
ZDJĘCIA:

niedziela, 22 kwietnia 2012

Jazda z motorem!



Lenistwo wiosenne osiąga apogeum. Przez święta nie byłem na żadnym meczu, po świętach też kiepsko. No ale wypada coś napisać:

10.04.2012 r, 20:30, Ćwierćfinał Pucharu Polski
Wisła Kraków - Ruch Chorzów 3-1 (1-0), karne 5-6
Widzów: 6600
Pogoda: 10C, mżaweczka
Bilet: 15 zł

OPIS:
  • Oj wielu niedowiarków w Krakowie. Na trybunach tylko 6600 osób, większość w młynie...
  • Ruch bardzo dobrze ok. 1000 głów. Skłaniam się do teorii, że to właśnie Niebiescy ostatnio najlepiej jeżdżą w Polsce. Ich doping ok.
  • Nasz doping chyba najlepszy w sezonie - przynajmniej ja bawiłem się przednio.
  • Na boisku wreszcie zapieprzanie i ciśnięcie. Trochę pechowo, trochę przez sędziego (nie uznał dwóch naszych bramek, karny dla HKS z kapelusza), trochę przez nieskuteczność nie udało się naszym wygrać. Potem dogrywka i karne - wiadomo, emocje. Szkoda, w przyszłym sezonie jedyny puchar w jakim zagramy to Puchar Polski.
 

14.04.2012 r, 15:45, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Łódzki KS 3-2 (2-0)
Widzów: 15000
Pogoda: 15C, miło
Bilet: karnet


OPIS:
  • Zdążyłem na ostatnie 20 minut meczu. Przez zdarzenia ode mnie niezależne nie mogłem być na zlocie :(.
  • ŁKS przyjechał w przyzwoitej jak na nich liczbie, słaby doping.
  • U nas akcja ultrasów - na D zasiadł młody młyn, który z impetem odpowiadał starym a nawet sam zaczynał przyśpiewki :). Serce rośnie.
  • Na boisku - początkowo relacja live w necie - 3 bramki Genkowa. Gdy wchodziłem na stadion ŁKS strzelał na 3-2. Piłka jest przewrotna, ale utrzymanie już mamy!


18.04.2012 r, 17:00, 2 liga wschodnia, stadion Wawelu
Garbarnia Kraków - Motor Lublin 1-1 (0-0)
Widzów: 300
Pogoda: 20C, pochmurnie
Dojazd: 20 min tramwajem
Bilet: 5 zł

Bramki:0,5
Kibice: 0,5
Pogoda: 1
Infrastruktura: 1
Emocje: 0,5
SUMA: 3,5/5



OPIS:
  • To mój drugi mecz Garbulek w tym sezonie. Tym razem gościłem na obiekcie Wawelu, gdyż Suche Stawy są modernizowane przed Euro. Mam nadzieję, że już wkrótce Młode Lwy zagrają u siebie na Rydlówce.
  • Gospodarze z 15 osobowym, siedzącym młynem i trzema flagami. Specjalizacją tutejszego kibica są znane przyśpiewki w wersji light np. Jazda z Motorem! Garbulki jazda z Motorem! Niestety, zmotoryzowanych kibiców brak (na Wawel mogą wejść tylko turyści).
  • W tabeli wyżej Motor (grający na licencji Spartakusa). Jednak to Garbarnia była faworytem moim skromnym zdaniem.
  • Bilety w ciągu dwóch miesięcy potaniały o złocisza. Brawo!
  • Stadion Wawelu to jeden z moich ulubionych w mieście. Niestety, aparat został w domu i na fotki trzeba będzie poczekać.
  • Na boisku: Garbarnia miała przewagę, jednak była nieskuteczna. W drugiej połowie wreszcie dopięła swego, jednak nie udało jej się podwyższyć (słupki, poprzeczki). Motor grał niemrawo, ich zawodnik dostał drugą żółtą za zbyt wczesne rozpoczęcie gry (sędziego pojebało chyba). O dziwo to oni strzelili przypadkową bramkę po kontrze. Bogini Temida znowu nie zaszczyciła nas swoją obecnością.
  • Nie ma to jak atmosfera na meczach Garbarni. Dym - nie z rac ale z kiełbasek, przerwę umilał nam sławny zespół Brathanki i Grek Zorba, a na zakończenie hymn lat minionych - Ludwinowskie Tango. Średnia wieku na trybunach znacznie przewyższała moje IQ.
Wkrótce relacja z największych derbów tego świata :). To będzie mój 50 mecz w tym sezonie. Aktualnie lecę na mecz koszykarek, pokrzyczeć trochę i pooglądać 50-osobową wycieczkę pewnej znanej firmy obuwniczej. Pozdrawiam!

środa, 4 kwietnia 2012

Piłka wąskotorowa

Uczczenie imienin miesiąca to dostatecznie dobry powód na wycieczkę. Pech chciał, że była to wycieczka w okolice stadionu Tramwaju Kraków i nie mając wyboru...

4.04.2012 r, 16:00, Okręgowy Puchar Polski
Tramwaj Kraków - Borek Kraków 2-5 (0-3)
Widzów: 50
Pogoda: 20C, słonecznie
Dojazd: 30 min autobusami
Bilet: brak

Bramki:1
Kibice: 0,5
Pogoda: 1
Infrastruktura: 1
Emocje: 0,5
SUMA: 4/5

OPIS
  • Tramwaj, jak sama nazwa wskazuje to klub krakowskich kierowców, wożących kibiców i turystów stadionowych z jednego krańca miasta na drugich. Ich praca nie jest na co dzień doceniana więc z tego miejsca chcę Ich pozdrowić i podziękować za wierną służbę społeczeństwu. Przybijamy zgodę!
  • Obiekt TS znajduje się w jednej z moich ulubionych dzielnic - Dębnikach. Do tego dochodzi słoneczko, świąteczne wolne i całkiem udany wypad zaliczony :). Obiekcik klimatyczny, z wyznaczonym WC (luksus!), z tablicą świetlną (rozpusta!)
  • Mecz w środę to z pewnością puchary - w tym przypadku półfinał Okręgowego Pucharu Polski Podokręgu Kraków. Piątoligowy Tramwaj mierzył się z czwartoligowcem z Borka.
  • Na trybunach tylko nabardziej spragnieni. Zająłem miejsce koło miejscowychy młodzików - baaardzo sporadyczny doping, zero kultury u młodzieży - prawdopodobnie spowodowane odwołaniem treningu. Nawiązałem kontakty z dwoma fanatykami Borku. Starsi Panowie Dwaj jeżdza na kazdy mecz swojej drużyny, widać było, że to fachowcy. Odbnotowałem cztery kobiety i jednego młodego piłkarza w barwach Wisły.
  • Na boisku - mimo pogody nie sprzyjającej do gry piłkarze stworzyli dobre widowisko. Pierwsze uderzenie Borka to bomba a'la Ronaldo Kirm i piłka trzepocze w sieci. Trzeba pochwalić Tramwaj, bo chłopaki ambitnie walczyli i Borek właściwie tylko wegetował, podczas gdy gospodarze grali. Piłka jeszcze raz okazała się ślepa - to Borek w końcówce pierwszej odsłony strzelił dwie bramki - przy pierwszej obrona gospodarzy przypminała wykolejony tramwaj, przy drugiej zawodnikowi z Borku ewidentnie zeszło i wyszedł piękny lob. Do przerwy 0-3.
  • Fajrant młodzi kibice spędzili na boisku, uganiając się za piłką (co za paskudne hobby ten futbol). Ja natomiast słuchałem wspomnień ze sławetnego meczu Tramwaj -  Borek, za czasów szóstej ligi (dla niekumatych - czasy tuż po wojnie z bolszewikami). Otó to historyczne wydarzenie rozpoczęło sie od 4-0 dla Borku, a skończyło się 5-4 dla Tramwaju. Ciekawym tematem był też planowany najazd Hutników na Borek - kibic A zadeklarował, że zostawi swóje autko w garażu - bardzo słusznie.
  • Niestety, koło 60 minuty musiałem się zwijać... Widziałem jeszcze dwie bramki Tramwaja - jedna nie uznaną. Mecz zakończył się typowym 5-2, o czym dowiedziałem się od znajomego tramwajarza ;). 
ZDJĘCIA

 

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Krakowiaczek (6)

Krakowskie zespoły z przytupem rozpoczęły rundę rewanżową! Postanowiłem więc być równie dynamiczny jak ich zawodnicy i zmienić trochę formułę mistrzostw Krakowa. Punktacja zostaje ta sama, różnica polega na tym, że zamiast nudzenia będę wybierał co miesiąc najlepszą i, jeżeli będzie, najgorszą krakowską ekipę. Tabelka za luty i marzec:


NAJLEPSI
(Fanfary) Najlepszą krakowską drużyną lutego i marca zostaje Borek Kraków! Zespół czwartoligowców wygrał wszystkie 3 wiosenne mecze (w tym dwa wyjazdowe) i doszusował  do czołówki swojej grupy. Kto wie, może ekipa spod niebiesko - białego sztandaru namiesza jeszcze w walce potentatów.

NAJGORSI
Zdobycie 3 punktów w 7 meczach i ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy - mówi wszystko. Chociaż Pasy nie plasują się na końcu tabeli miesiąca, jednak z bólem serca oddaję im tę nagrodę.
Na "wyróżnienie" zasłużyli piłkarze Strzelców/Korony, którzy w dwóch wiosennych meczach uzyskali 0 punktów i bilans bramkowy 0-10. O anatomii porażki tutaj, ostatni akapit.

niedziela, 1 kwietnia 2012

W czasie deszczu dzieci się nudzą...

 ...ale nie kibice! W piątek na R22 przyjechała ekipa, którą wielu uważa za najlepszą w Polsce. Pojedynki Wisły i Legii zawsze budzą wielkie emocje (jednak i tak nie ma porównania z derbami). Do Krakowa zajechała zgrabna grupka 1500 legionistów, a także piłkarze z Maciejem Skorżą w roli trenera.

30.03.2012 r, 20:30, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Legia Warszawa 0-0
Widzów: 24000
Pogoda: 5Cmżawka
Bilet: karnet

OPIS:
  • W godzinę przed meczem sektor C zapełnił się dosyć szybko. Wiele osób ubrało czerwone koszulki, legioniści także w większości na biało.
  • Tuż przed początkiem wywieszeniem koszulki został uhonorowany starszy z braci Kotlarczyków.
  • Na wejście prezentujemy oprawę - niektóre osoby nie wiedziały, co zrobić z linkami, więc nie wszystko wyglądało idealnie. Przesłanie dosyć klarowne - kibic u bram nieba (nawiązanie do przyśpiewki "Jestem kibicem..."). Odpalone trochę pirotechniki.
  • Po opuszczeniu oprawy zobaczyliśmy dym nad murawą - to znak, że wycieczka ze stolicy tez pobawiła się fajerwerkami. I rzeczywiście, warszawiacy zaprezentowali całkiem ładną oprawę.
  • Oba młyny zorganizowały flagowisko - u nas powiewały dumnie flagi wiślackich osiedli, w tym najmilsza memu sercu flaga z literką A.
  • Co do dopingu nasze "Tak się bawią ludzie" było jak zawsze "megagłośne", ja osobiście dobrze bawiłem się na tym meczu. Niestety, nie wszystkich na C dało się wciągnąć do zabawy - cóż, mecz hitowy w końcu, różni "kibice" się pojawiają. Doping Legii całkiem głośny - trudno powiedzieć, czy byli głośniejsi od Ruchu czy Górnika, ten sam, wysoki poziom.
  • Stołeczni umilali czas tego nudnego meczu odpalając achtungi. Trochę bluzgów też było.
  • Na boisku - kopacze zagrali tragedię, wygwizdanie ich to było mało. Jak można grać w 11 na 9 u siebie i nie oddać ani jednego groźnego strzału? Gra "na przypadek" nie przystoi Wiśle. Teraz tylko jeszcze derby i cały skład wyprzedać.
 Więcej zdjęć TUTAJ.

Nazajutrz, kiedy niezdrowe emocje już opadły, udałem się w ramach relaksu (Grecy nazywają to katharsis) na mecze niższych lig. Plany próbował mi pokrzyżować deszcz, ale co tam, twardym trzeba być. Obczaiłem wspaniałe spotkanie C klasy - Kliny vs. Siemacha, miało się ono odbyć na stadionie w Kobierzynie. Na miejscu oczywiście musiałem zabłądzić, zaczęło porządnie lać i wiać, kierowcy bryzgali na cały świat. Przemoknięty i wkurzony dotarłem w końcu na Spacerową, gdzie jest owa łąka - zastałem piłkarzy kłócących się z W.Sz. Panią sędziną i Równie W.Sz. Panem delgatem. Otóż miłe towarzystwo związkowe nie wyraziło zgody na mecz z powodu złego stanu murawy. Moim zdaniem boisko było ok, piłkarze chcieli grać, więc wypadało tylko zaintonować znaną przyśpiewkę. Rozczarowany udałem się na pobliskie boisko w Sidzinie, gdzie toczył się inny zacięty bój.


31.03.2012 r, 16:00, Krakowska A Klasa grupa II, boisko w Sidzinie
Płomień Kostrze - Grzegórzecki KS 3-1 (1-1)
Widzów: 5 plus trener Płomienia
Pogoda: 5Culewa, zawieja
Dojazd: 15 min z boiska w Kobierzynie
Bilet: brak


Bramki: 0,5
Kibice: 0
Pogoda: 0
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 0
SUMA: 1/5




OPIS:
  • Boisko w Sidzinie to świątynia Płomienia Kostrze. Jest to obiekt z jedną trybunką bez dachu, z siedzeniami z tramwaju. Zaskoczył mnie idealny stan murawy (szacun dla gospodarza).
  • Na trybunach najwierniejsi - mimo, że przestało padać. Jakiś zagorzały fan wyprosił mnie ze swojego krzesełka, a następnie przez cały mecz dyrygował zawodnikami gospodarzy (szacuneczek).
  • Zawodnicy Grzegórzeckiego zajmują ostatnie miejsce z jednym punktem i są najgorszą krakowską drużyną. Jednak to oni przejęli inicjatywę i na początku meczu po składnej akcji tzw. klepki mogli się cieszyć z bramki (szacuneczek).
  • Gospodarze odgryźli się, strzelając po wolnym przypadkową bramkę (szacuneczek).
  • Sędzia nie ogarniał, mimo, że po jednej linii biegała całkiem zgrabna sędzina. Oprócz tego, że nie podyktował karnego dla Grzegórzek, nie dał czerwieni za kopanie bez piłki i kilku innych poważniejszych błędów, sędziował bezbłędnie.
  • Snajper Płomienia nie rozwijał zawrotnej prędkości ale i tak miał trzy setki. Szacunek za chęci!
  • Najciekawszym momentem pierwszej połowy było wyrzucenie na "trybunę" trenera gości. Zadał on całkiem zasadne pytanie: Czy oni mają połamać nogi moim żebyś w końcu wyciągnął kartkę?! (cenzura red.), jednak arbiter nie raczył nawet odpowiedzieć.
  • Całkiem wygadany trener Grzegórzek rzucił w przerwie sentencją: "Ja wiem, że już spadliśmy, chodzi mi tylko o to, żeby sobie pograć". Otóż Panie Trenerze, szacuneczek, trafił Pan w sedno! Szkoda, że większość polskich piłkarzy nie myśli choć trochę podobnie i za nic w świecie nie chce sobie pograć...
  • Niestety, w przerwie kolejne oberwanie chmury, co z pokusą stojącego niedaleko autobusu doprowadziło, że nie obejrzałem drugiej połowy. Mea culpa!
FOTO: