poniedziałek, 26 marca 2012

Lalalalalalala, **** **** ****...

Tytuł to słowa hitowej przyśpiewki z wyjazdu do Chorzowa. Dla dobra czytelników ocenzurowałem ją troszkę - wtajemniczeni i tak wiedzą o co chodzi, a przecież należy szerzyć kulturę a nie wulgarne przyśpiewki na polskich stadionach :). W ciągu tego tygodnia dwa mecze Wisełki i leniwa sobota - miałem tyle ambitnych (także piłkarskich) planów, ale znowu nic z nich nie wyszło...

20.03.2012 r, 18:30, 1/4 Pucharu Polski
Wisła Kraków - Lech Poznań 1-0
Widzów: 15000
Pogoda: 10C
Bilet: karnet
OPIS:
  • Mecz o wiele spokojniejszy niż kilka dni temu, upłynał nam na ćwiczeniu starych-nowych przyśpiewek, hitem była przerobka "Glory glory Alleluja" o ulubionym piłkarzu krawkowskich trybun -  Manuelu Kolumbijskim Palcu A.
  • Goście zakaz za Bydgoszcz.
  • Piłkarze powinni wygrać i z 5-0, ale nikt po meczu nie miął do nich pretensji. Bramka Genkowa palce lizać.
  • Przez cały mecz na obiekcie miła zabawa - nie potrzebujemy gości ani dobrego meczu, żeby prowadzić dobry doping :).

Tutaj świetna przyśpiewka, którą przypomnieliśmy sobie na meczu z Lechem.

25.03.2012 r, 17:00, Ekstraklasa
Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1-0 (0-0)
Widzów: 11000 (1000 gości)
Dojazd: 2,5 h pociągiem
Pogoda: 15C, słonecznie
Bilet: 25 zł


Bramki: 0
Kibice: 1
Pogoda: 1
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 1
SUMA: 3,5/5


OPIS:
  • Bileciki rozeszły się błyskawicznie - w końcu to nasz najbliższy wyjazd. Inna sprawa, że taki skrawek papieru z wypisanym na odwrocie imieniem i nazwiskiem trudno nazwać biletem...
  • Wyjazd rozpoczął się nietypowo - od uczczenia rocznicy przysięgi Tadeusza Kościuszki na Rynku W kilkaset osób przeszliśmy spod naszego stadionu na Rynek Główny, gdzie złożyliśmy kwiaty, odpaliliśmy race, odczytaliśmy tekst przysięgi i odśpiewaliśmy hymn narodowy. Po uroczystościach udaliśmy się na Dworzec Główny.
  • Podróż tam komfortowa. Pociąg klasy 2, miejsca stojące tuż przy wejściu do toalety. O ile początkowo dało się jeszcze poruszać kończynami a nawet zjeść i wypić, o tyle po Trzebini i Jaworznie Szczakowej, czyli po świeżym dopływie Wiślaków swoboda ruchów ograniczona do minimum.
  • Na miejscu - stacja Batory - pusty dworzec. Zdziwieni wychodzimy a tu niespodzianka - kordon i nawet konie. Przemarsz przez miasto spokojny, z niewielką napinką na kilku napakowanych gospodarzy (niestety, nie spuścili z siebie powietrza, mimo naszych próśb) i kilkoma petardami.
  • Stadion Ruchu zrobił na mnie dosyć miłe pierwsze wrażenie - wynika to z faktu, że jestem koneserem starych stadionów. Obiektywnie to trochę przestarzały. Staliśmy koło półtorej godziny w kolejce do wejścia - chodziły tylko dwa kołowrotki. Jednemu ziomkowi zrobiło się słabo - słoneczko prażyło. Na szczęście byłem stosunkowo blisko wejścia i już wkrótce, po rewizji, wrzuceniu do depozytu wyrzuceniu picia i sweet foci z dowodem przy twarzy mogłem wejść na obiekt.
  • Catering na Ruchu działał - pepsi w plastikowych kubeczkach trochę za mała, kiełbaski z ogórkiem nie próbowałem, miałem własną wałówkę :).
  • Nasz sektor to własciwie dwie oddzielone części, kosmicznie daleko od murawy. Wywieszamy około dwadzieścia flag.
  • Sektor Ruchu słabiej oflagowany - Oberchlezen (chyba tak to się pisze), mała Psycho Fans, Szarańcza i zabawna flaga Zawiercia, wyglądająca jak baner.
  • Już od początku meczu trafiamy na problemy logistyczne - prowadzący z megfonem mógł być tylko na jednym sektorze, bo płot był zbyt wysoki, żeby się na niego wspinać. Gospodarze nie użyczyli niestety wysięgnika - zajęty był przez kamerzystę, więc w pierwszej połowie prowadzimy doping tylko połową sektora. Druga część meczu i większość naszych przechodzi na nasz sektor, jednak po straconej bramce kocioł totalnie pada. Oceniam nasz doping na baaardzo średni, a właściwie słaby...
  • Zaskoczyło mnie to, że Ruch ma jakby dwa równorzędne młyny. Pierwszy, oflagowany - po lewej stronie od nas, drugi koło krytej na tzw. Dziesiątce. Może to jednak tylko moje wrażenie, jednak na doping młyna drugi sektor odpowiadał tak samo głośno. Po strzelonej bramce i w końcówce spotkania bawił się cały stadion. W drugiej połowie NIebiescy prezentują flagowisko. Z naszej jak i z ich strony napinka. Doping Ruchu oceniam jako całkiem niezły.
  • Co do piłkarzy - niewiele widać z sektora gości. Najpierw atakowali Niebiescy, potem była przerwa, potem dostaliśmy czerwień (chyba Bunoza) i bramkę z karnego - nie wiem, czy zasłużoną. Potem kolejne ataki Ruchu, Wisła próbuje się odgryzać ale beznadziejnie to wyglądało. Powrócił Małecki, ale nie zbawił naszej gry. Końcówka to czerwona kartka Diaza. Po meczu bluzgamy na naszych zawodników i intonujemy "Wy jesteście gwiazdorami, przegrywacie z frajerami". Jedynym zawodnikiem, który otrzymał od nas brawa był Marek Zieńczuk - szkoda, że  jest już po drugiej stronie barykady.
  • Co do obiektu od środka - trybuna zadaszona całkiem ładna, obiekt otwarty, a więc siła dopingu trochę ucieka. Zaskoczyło mnie zmechanizowanie całego stadionu - wszędzie jakieś furgonetki, wózki itp. Zegar z tyłu naszego sektora też miły - o wiele lepszy niż "zegar" na telebimach u nas. Spiker trochę nie ogarniał - dowiedzieliśmy się, że mecze u siebie rozgrywamy na obiekcie im. Reymonta, a do Chorzowa nie mógł przyjechać Kew Juliens...
  • W przerwie ciekawy konkurs - strzały do pustej bramki z połowy - nagrodą wiaderko węgla (hahaha , taki krakowski suchar). 
  • Po meczu ponad godzinę czekamy na decyzję policji o wypuszczeniu nas. Czas umilamy sobie pogawędkami z tutejszymi (pewna niemiła pani doczekała się nawet przyspiewski na swój temat :)). Pozdrawiam z tego miejsca parę ochroniarzy, którym intonowaliśmy pieśni weselne, niestety do niczego nie doszło, widocznie panowie wstydzili się tak licznych ludzi. W końcu o 20 słynna grupa specjalna Skorpion otworzyła bramy i koło 21 mogliśmy zameldować się w powrotnym pociągu. Miasto zostało dobrze oblepione.
  • Powrót minął też całkiem miło, mimo porażki większość korzystała ile wlezie z przyjemnego, choć krótkiego wyjazdu.W domu melduję się o 23:30. W tym sezonie żegnamy się z marzeniami o podium, jedyną naszą szansą jest puchar, w którym znowu czeka Ruch. Był to nasz ostatni duży wyjazd tej rundy - zameldowaliśmy się w komplecie ponad tysiąca kibiców.
 Foto z GŁÓWNEJ

sobota, 17 marca 2012

Zawsze może być gorzej.

Nadrabiamy zaległości. W ostatnim czasie byłem na dwóch meczach Wisełki i zaliczyłem oficjalne otwarcie rundy w Wieliczce.

26.02.2012 r, 17:00, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Korona Kielce 0-1 (0-0)
Widzów: 13500
Pogoda: 1C
Bilet: karnet

O tym meczu właściwie ciężko mi coś ciekawego napisać. Korona nie stawiła się - nie było to niespodzianką, po słynnym incydencie boją się przyjeżdżać na nasz stadion. Wiślacki doping przeciętny. Korona jest kolejnym zespołem, który zdobył "twierdzę" przy R22 - dokonał tego przy pomocy zadziorności i walki. Wiślacy byli bezradni, a wynik przypieczętował zwolnienie Kazia Moskala. Po tym meczu spadliśmy w tabeli nawet za Podbeskidzie, na siódme miejsce - tak źle nie było od roku 2007...

9.03.2012 r, 20:30, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Lech Poznań 0-0
Widzów: 21000
Pogoda: -3C
Bilet: karnet

Duży potencjał, uznana marka, słabe wyniki - ten opis pasuje w tym sezonie do obydwu drużyn. Klasyczny mecz na przełamanie? Nic z tego, pierwszy raz w tym sezonie byłem świadkiem bezbramkowego remisu. Spotkanie psuł nieustająco sędzie - jednak trudno powiedzieć, by kopacze wznieśli się na wyżyny. Na trybunach mecz ciekawy - przyjechała spora delegacja z Wielkopolski, silnie wspierała ją brzydsza strona Błoń. Na G było niespokojnie - kilku gościom udało się dostać na nasz sektor, jednak wejście policji zakończyło sprawę. Doping kibiców zespołu sponsorowanego przez Amicę nie powalał - w moim rankingu w tym sezonie plasują się za Górnikiem, Ruchem i Apoelem. Trochę rozczarowująca postawa Kuchenkorza wpłynęła - szczególnie pod koniec meczu - trochę dekoncentrująco na nasz doping. Jednak "Tak się bawią ludzie" było tego dnia epickie :). Przed meczem i w 57 minucie uczczono pamięć Włodzimierza Smolarka - którą ponoć Koziołki olali - nie wiem, nie słyszałem, taka była burza oklasków :). Przed meczem uhonorowano także śp. Władysława Kawulę - najlepszego obrońcę w dziejach klubu. Rozegrał on ponad 300 meczów z Białą Gwiazdą na piersi, za co należy mu się pamięć i szacunek. Przed meczem prezentujemy oprawę, która nie weszła na superpucharze 2010 - tym razem też nie obyło się bez problemów, jednak wspólnym mozołem udało się ją wnieść i zaprezentować. Na trybunach w tym dniu królowały pieśni "Bo we Wronkach takie obyczaje są" i "Posłuchajcie prawdę tą". Po meczu KKS raczej stracił szanse na awans do pucharów przez ligę - Wisła tę szansę jeszcze ma.

Więcej zdjęć TUTAJ

17.03.2012 r, 15:00, 3 liga małopolsko - świętokrzyska
Górnik Wieliczka - Unia Tarnów 0-1 (0-0)
Widzów: 300
Pogoda: 20C
Dojazd: 1h autobusami
Bilet: 7zł

Bramki: 0
Kibice: 1
Pogoda: 1
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 1
SUMA: 3,5/5

Jak wiadomo, kibiców Unii i Wisły łączy przyjaźń. Dlatego też niewątpliwie nalezało się stawić w Wieliczce - leżącej tuż przy granicach Krakowa - żeby wesprzeć zgodę. Ciężka sytuacja Unii czyli brak strategicznego sponsora sprawia, że raczej nikt w Tarnowie nie wierzy w awans tym bardziej, że wyprzedano sporą część kadry. Sytuacja w Górniku Wieliczka jest jednak jeszcze gorsza - od kiedy z klubu wycofała się kopalnia bieda stała się smutną rzeczywistością górniczego klubu. A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu mierzono w awans do 2 (prawdziwej) ligi - dziś jest raczej pewny spadek do ligi 4 (5).
W ten jakże piękny sobotni dzionek wyruszyłem w eskapadę przez cały Kraków. Jak słusznie zauważył kierowca 304 - ludzie wylegli na ulice, zrzucając z siebie wierzchnie okrycie (poezja). Dało sie to też zauważyć w MPK-u - na szczęście przycupnąłem gdzieś w kącie i przeżyłem niestaranowany.
Jak wiadomo Wieliczka to piękne miasto. Jest trzecim najczęściej odwiedzanym małopolskim grodem, a słynie z soli. Znana legenda o księżnej Kindze i jej wianie to niewątpliwie interesująca historia, jednak nie będe jej tu przytaczał :). O wiele bardziej interesował mnie mecz, który był wyjątkowy dla mnie także z tego względu, że mieszkałem przez kilka lat własnie w Wieliczce, dwa kroki od stadionu Górnika i od kopalni (w której de facto nie byłem).
Na wstępie zaskoczyła mnie wysoka cena - 7 zł za bilet ulgowy spotyka się nawet na niektórych stadionach ekstraklasy. Trudno się więc dziwić, że stadion Górnika świecił pustkami. Miejski wielicki jest to obiekt o jednej, dużej trybunie, w większej części zadaszonej, z czarnożółtozielonobiałoczerwonymi krzesełkami. Nie  skorzystałem jednak z usług tego jakże przytulnego siedziska. Tuż przed pierwszym gwizdkiem udałem się  bowiem razem z innymi Wiślakami w stronę sektora gości. Aby dostać się do klatki należało obejść obiekt przez park Kingi i wejść jakimś bardzo ciasnym przejściem. Na szczęście nie musiałem drugi raz kupować bileciku, chociaż bez drugiej kontroli się nie obyło. W momencie mojego drugiego wejścia na stadion padła jedyna bramka meczu - nie każcie mi jej opisywać, niewiele widziałem :). Klatka w Wieliczce była całkiem przytulna - brak krzesełek, dookoła przerdzewiały płot, z tyłu ogrodzenie obozowe - sektor jakich wiele w Polsce. Wywiesliśmy płótno "Jaskółki", także "Wisła Kłaj" i jeszcze jedno, nie widziałem dokładnie, które. Razem były nas z 2 setki na moje oko, całkiem sporo Wiślaków  przyjechało wspierać zgodę :). Doping był prowadzony dosyć często. Kibiców Górnika koło setki - przyszli pewnie z chęci poobserwowania zadymy, jednak nikt z drugiej strony barykady się nie stawił. Mecz przebiegał dosyć spokojnie - Jaskółki kontrolowały sytuację, Górnik otrzymał czerwień - dopóki sędzia spotkania nie wpadł na genialny pomysł usunięcia golkipera Unii za dyskusje. Jako że na ławce nie było nikogo, mogącego zastąpić bramkarza, między słupkami stanął jeden z obrońców. Unii na szczęście udało się dowieść wynik do końca - za co piłkarze po meczu zebrali zasłużony aplauz. Z ciekawostek - KS Górnik wystawił na mecz tylko dwie piłki i kopanie w trybuny w końcówce stało się zasadne :). Unia, mimo ciężkiej sytaacji kadrowej dalej liczy się w walce o awans. Gorzej jest u Wieliczan - brak jakichkolwiek środków finansowych skazuje ten klub na szarą egzystencję w niższych ligach. Zdjęć z tego spotkania brak - mój aparat potrzebuje wsparcia...

I jako premia - najbrzydszy bilet mojej kolekcji - z wypadu do Pragi na koszykarki. Stolica Czech bardzo przypadła mi dom gustu (z obiektów piłkarskich widziałem tylko legandarny Dolicek), natomiast koszykarki nie sprawiły zawodu i weszły do najlepszej ósemki Europy. Panowie kopacze - brać przykład!