wtorek, 11 października 2011

Dąb złamany przez Błyskawicę.

Aż dziewięć dni trwała moja przerwa w zwiedzaniu stadionów. Zmobilizowany tak dużą przerwą (mimo obecności na dwóch meczach koszykarek Wisły) postanowiłem pojechać w dosyć długą jak na moje warunki trasę, na którą w dodatku nie mam czasu :). Wybór padł na nowohuckie osiedle Wyciąże - właściwie najdalej od mojego domu położony obiekt leżący jeszcze w Krakowie. Tak więc na rubieżach miasta rozegrał się interesujący pojedynek B klasy między LKS Błyskawicą i Dębem Zabierzów Bocheński. Niestety, z powodu zagubienia się pewnego bardzo ważnego kabla zdjęcia zostaną dodane później... (tylko dzień później przyp. red)

09.10.2011 r, 11:00, Wielicka Klasa B
Błyskawica Wyciąże - Dąb Zabierzów Bocheński 3-1 (1-0)
Widzów: 50
Dojazd: 80 min tramwajami i autobusami
Pogoda: 11C, pochmurnie
Bilet: brak

Bramki: 0,5
Kibice: 0
Pogoda: 0,5
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 0,5
SUMA: 2/5


OPIS:
  • Niedzielny poranek był wyjątkowo zimny - na szczęście zawczasu zadbałem o dodatkową bluzę na grzbiecie i nie zmarzłem tak bardzo.
  • Zawodnicy Dębu dysponowali długimi rękawkami, natomiast gospodarze mieli tylko krótkie - jak widać nie miało to wpływu na wynik. Stroje obu ekip nasuwały skojarzenie z derbami Pomorza.
  • Na trybunach mało ludzi - chociaż i tak nieźle jak na B klasę. Frekwencję podciagnęli trochę młodzi piłkarze z Czarnkowic, którzy na 10 minut przed końcem pojawili się na obiekcie (widocznie rozgrywali potem mecz z tubylcami).
  • Jednym z głównych powodów niepokoju trybun były nadciągające chmury - jako że obiekt na Wyciązu nie dysponuje dachem. Inni przejmowali się słabiutką postawą sędziego, równie beznadziejną graczy Dębu czy też kto z kim i ile ma się napić :).
  • Obecni przyjezdni z Zabierzowa - szczególnie jeden zagorzały fan ciągle pomstował do swoich zawodników. Jak trafnie podsumował ów pan, obrona Dębu była warta najwyżej 5 złotych. Zresztą atak Zabierzowian też wyjątkowo ospały.
  • Zawodnikom Błyskawicy wystarczyło do zwycięstwa tylko dwóch niezłych piłkarzy - kapitan z dwójką (blondwłosy Puyol) i napadzior z dychą (autor asysty i bramki) - cała reszta była tylko co najwyżej ambitna. Jednak brawa należą się oczywiście całej drużynie.
  • Doping sporadyczny: parę razy zabrzmiała najpopularniejsza pieśń polskich stadionów (Nic się nie stało) czy też równie popularne: Kto wygrał mecz? LKS! LKS! Błyskawica!

ZDJĘCIA:

    Na koniec miła niespodzianka. Otóż największa sława polskiego groundhoppingu Krzychu (żeby nie być gołosłownym: w tym sezonie zobaczył już 36 meczów w 6 krajach) zareklamował mojego bloga na swojej witrynie - o właśnie TUTAJ. Jest mi niezmiernie miło, że tak doświadczony turysta stadionowy zauważył moje dosyć mało efektowne początki - przyznam się szczerze, że tworząc tę stronę wzorowałem się właśnie na Krzychu i na rZeZnikach ze strony kartofliska.pl. Wypada mi tylko zapewnić, że moja mobilizacja turysty stadionowego wzrosła niebezpiecznie i że będę z jeszcze większą przyjemnością tworzył tego bloga. Oczywiście jeszcze raz polecam stronę myfootballway.com - aż roi się tam od ciekawych relacji. Pozdrawiam i do zobaczenia na piłkarskim szlaku!

    1 komentarz:

    1. Dzięki za miłe słowa, ale z tą "ajwiększą sławą polskiego groundhoppingu" to troszku przesada :)) Kolega z Kartoflisk ma już w tym sezonie na koncie niesamowitą liczbę 51 meczów w 8 państwach! Szok!

      Gdybym wybierał się kiedyś do Krakowa, na pewno się odezwę, byłaby okazja wybrać się gdzieś wspólnie!

      Pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń