poniedziałek, 8 października 2012

Dobrze już było.

Mocno aktywny tydzień dla wyjazdowiczów...

1.10.2012 r, 18:30, Ekstraklasa
Piast Gliwice - Wisła Kraków 2-0 (1-0)
Widzów: 6500
Dojazd: 1,5 h autokarem
Bilet: 18 zł


OPIS: 
  • Jazda tam tylko z godzinnym opóźnieniem, bez większych sensacji.
  • Obiekt GKS-u położony w działkowej dzielnicy (współczucie dla starszych pań tam zamieszkujących, co dwa tygodnie kolejna horda przyjeżdża). Stadion nowoczesny ale raczej nieładny - przypomina supermarket. W środku już trochę lepiej.
  • Bez większych kolejek wchodzimy na sektor. Na meczu dużo pustych miejsc (u nas komplet).
  • Młyn gospodarzy raczej średnio liczebny, coś a'la Resovia. Przez cały mecz prowadzą całkiem niezły doping, widać, że dobrze się bawią. Prezentują oprawę zgodową z BATE (chyba jedna z ciekawszych zgód w naszym kraju, ciekawe jak jeżdżą na swoje mecze :)
  • U nas nie wchodzi oprawa (wg ochrony umożliwiłaby ona odpalenie piro). Doping słaby, w takiej liczbie powinniśmy spokojnie zakrzyczeć Piasta. Na usprawiedliwienie mamy tylko fatalną postawę naszych grajków. Wywieszamy transparenty ku czci naszych braci po szalu.
  • Po meczu dochodzi do dyskusji równego opierniczania naszych zawodników. Wstyd, żeby Piast, którego zawodników podejrzewam nikt nie umie wymienić lał bez litości bezradne gwiazdy naszej drużyny zarabiające krocie. Głowa coś tam bąkał o tym, że to tylko mecz, jednak szybko został postawiony do pionu. Miejmy nadzieję, że ta rozmowa czegoś naszych kopaczy nauczy...

5.10.2012 r, 18:30, Ekstraklasa
Legia Warszawa - Wisła Kraków 2-1 (2-1)
Widzów: 6500
Dojazd: 5,5 h autokarem
Bilet: 48 zł

 
OPIS:
  • Przed wyjazdem nie ma wielkiego zainteresowania. Jedno to wysoka cena (najdroższe bilety w Polsce), drugie fatalna postawa piłkarzy (najgorsza pozycja od wielu wielu lat), wreszcie bojkot Żylety i perspektywa cichego meczu.
  • Wyjazd oczywiście ponad godzinę opóźniony - mundurowi musieli dokładnie przeszukać każdy autokar. Wreszcie jedziemy - 8 pojazdów. Trasa straszna - co rusz roboty drogowe i długie korki. Oczywiście także dzięki uprzejmości naszej obstawy (wymuszone postoje, zwalnianie tuż przed Warszawą) na mecz docieramy na styk. Mieliśmy być koło 18:30, byliśmy koło 20.
  • Wchodzenie w stolicy to kolejna męka - wiadomo że każdy chce wejść jak najwcześniej więc ludzie się tłoczą, a tu wpuszczali do kołowrotków tylko po 10 osób. Reszta bractwa spychana jak bydło przez tarczowych. Gdy wreszcie dopchałeś się do przejścia czekała na ciebie najpierw jedna kontrola, potem przeszukanie, wpis na listę, druga kontrola, alkomat, ściąganie skarpetek... I wreszcie stadion - o jakim marzyłeś!
  • Na boisku miłe złego początki. Piękna bramka Łukasza G. z wolnego, potem wyrównanie po szkolnych błędach obrony i tylko oczekiwanie na kolejny cios. Spadł on dosyć szybko i już było wiadomo, że po ptokach. Wszyscy słabi, ale najsłabsi - Fredriksen, Genkow, Iliew. "Walczyć biegać i się starać!"
  • Na trybunach - pusty sektor na przeciw nie oznaczał braku dopingu pro-legijnego. Jakiś matoł posadził cały sektor dzieciaków tuż koło naszego (tak w ramach zachęty do kulturalnego dopingu). Musze powiedzieć, że gdyby pikniki u nas na Reymonta śpiewały tak jak na Łazienkowskiej, to obiekt odlatywałby co mecz :).
  • Gwiazdą wyjazdu był napinacz w szaliku den Haag - ksywka Pinokio :).
  • Nasz doping właściwie nie zaistniał - tylko parę razy "Tak się bawią ludzie". Cała reszta to jazda na gospodarzy i napinka. Po prostu megafon otrzymali inni niż zazwyczaj :).
  • Po meczu powrót w dobrych mimo wszystko nastrojach, bez większych przygód za wyjątkiem koczowania 1,5 h pod szopą w Szczepanowicach (ponoć naszemu kierowcy zabrakło paliwa, oficjalnie jednak - awaria). Mimo wszystko podziękowania dla kierującego - robił co mógł, żebyśmy zdążyli.

Oficjalne liczby to 865 osób w Gliwicach i 495 w Warszawie. Jak głosi starodawna przyśpiewka "Ch*j z wynikami, Wisełko jesteśmy z wami". Pierwsza liga nie jest zła! PS bilety wrzucę wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz