poniedziałek, 7 maja 2012

Wojna kokosza.


Przed wielkim niedzielnym meczem w sobotę wybrałem się na mecz pierwszej ligi... kobiet. Na obiekcie Bronowianki AZS UJ Kraków podejmował częstochowskiego Gola. Była to wojna kokosza nr 1 (kokosza jako wojna kur domowych). Z góry przepraszam za wszelkie seksistowskie docinki :).

5.05.2012 r, 11:00, Pierwsza liga kobiet gr. Południowa
AZS UJ Kraków - Gol Częstochowa 3-1 (1-1)
Widzów: 30
Dojazd: 20 minut autobusem
Pogoda: 30C
Bilet: brak

Bramki: 0,5
Kibice: 0,5
Pogoda: 0
Infrastruktura: 0,5
Emocje: 0,5
SUMA: 2/5

OPIS:
  • Akademiczki to właściwie dawna Bronowianka, tyle że pod patronatem Jagiellońskiego. Uniwersytet zapewnia zawodniczkom wykształcenie w zamian za strzelane bramki.
  • Goście to znana drużyna z przeszłością ekstraklasową. Obecnie pod patronatem częstochowskiej huty.
  • Na trybunach pojawili się właściwie tylko ludzie związani z AZS, postronnych obserwatorów raczej mało.
  • Mecz na szczycie - zażarta walka toczy się o pierwsze, premiowane awansem miejsce. Po porażce walka rozstrzygnie się raczej między AZS a sosnowieckimi Czarnymi.
  • Egzotyka tuż pod nosem. Tak głośnego meczu na murawie nie widziałem nigdy. Zawodniczki nie odstawiały nogi, technikę miały całkiem poprawną, jednak brakowało im zmysłu do zespołowej gry i taktyki - w efekcie poziom niższy niż na męskiej C klasie. Ale i tak pełen podziw dla pięknych dam :).
  • Gol strzelił gola po rzucie wolnym - bramkarka się nie popisała. Wyrównanie po składnej akcji, w drugiej połowie prawa obrona gości właściwie nie istniała i jedna z zawodniczek po przebiegnięciu całego boiska umieszcza piłkę w siatce! Mecz ostatecznie 3-1.
  • Współczucie dla trenera gości - zdarł sobie gardło, a i tak z jego uwag nic nie zostało wypełnione.

Druga wojna kokosza to, jak hucznie rozstrzygnęły  wszelkie media (szczególnie warszawskie), ostatni mecz na R 22 w tym sezonie. Mecz o niebagatelną stawkę - nasi goście z Wrocławia do upragnionego drugiego miejsca potrzebowali zwycięstwa. Jak wiadomo WKS TSW (Wielkie kluby sportowe tworzą sztamy wyjątkowe), a więc na trybunach szykował się równie pasjonujący mecz. Muszę przyznać, że się nie zawiodłem:

6.05.2012 r, 17:00, Ekstraklasa
Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0-1 (0-0)
Widzów: 22600
Pogoda: 20C, deszczowo słonecznie



OPIS:
  • Historia pisze się na naszych oczach. Tak pomyśleli kibice wrocławscy, którzy stawili się w ponad 8 tysięcy na naszym obiekcie. Oczywiście, sektor gości tylu by nie pomieścił, więc na wszystkich trybunach (szczególnie na G) pełno było zielonych koszulek. Właściwie przed meczem na mieście wszędzie było widać ten szlachetny kolor.
  • Tuż przed pierwszym gwizdkiem na stadionie zawisła koszulka Henryka Maculewicza.
  • Doping: od początku właściwie na dwie strony, aktywnie włączały się inne trybuny. Wiele przyśpiewek WKS-u, nasz najlepszy repertuar. Na tym meczu chyba najlepsze w historii HSV - obie trybuny świetnie się bawiły przez dużą część pierwszej połowy, Ślązacy z G naśladowali nas w ściąganiu koszulek, machaniu szalikami, skakaniu za bary itp. Efekt piorunujący! W drugiej połowie więcej osobnego dopingu - wynikało to także z faktu zaprezentowania opraw. Pierwszy raz od dawien dawna na R22 zagościł też pociąg :).
  • Oprawy: Śląsk na początku drugiej połowy prezentuje dwie sektorówki w kształcie dwóch herbów - Śląska i Ultra Silesii. To wszystko uzupełnione hasłem "Uwierz w siebie" i machajkami w zielone i czerwone barwy. Potem goście odpalają pirotechnikę - race i świece dymne w tych samych kolorach. Efekt naprawdę wspaniały - potem jeszcze raz na sektor wjeżdżały to jedna to druga płachta. Cierpliwie poczekaliśmy aż nasi goście skończą swoje popisy i sami też daliśmy czadu :). Masa flag na kijach, wielka sektorówka (jak okazało się potem z hasłem "Fuck Euro") plus mnóstwo pirotechniki i świece dymne - efekt równie imponujący. Cała nasza trybuna osmalona czarnym kolorem ale myślę że wszyscy lubią takie oprawy :).
  • Na boisku: Śląsk walecznie, nasi też nie odpuszczali nogi. Małecki był szczególnie nakoksowany. Jednak stało się to co musiało - tuż po oprawie Śląska Elsner głową pokonuje Jovanicia i na trybunach wybucha szał. Wiślacy do końca atakowali (jak nigdy w tym sezonie), jednak udało się dowieść wynik.
  • Po meczu: koronacja nowych monarchów, wspólna radość, chóralne śpiewy, święto na Rynku i nie tylko. Dla Śląska tytuł po 35 latach - oddajemy go w godne ręce. Brawo, brawo, ave Silesia! Ten mecz zapamiętam na długo. Nie ma to jak kibicowska przyjaźń :).
Zdjęcia TUTAJ

4 komentarze:

  1. Trafiłem tu przez przypadek, ale nie żałuje ;) Znalazłem jeden mecz mojej Przeciszovii na którym byłeś. Chciałbym zaprosić Cię do Kleczy Dolnej 6 czerwca, gdzie miejscowa Iskra podejmować będzie Przeciszovie. Szczególnie na trybunach powinno być gorąco. Mecz w ramach 4 ligi Małopolski zachodniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za informację, nie wiedziałem, że te kluby posiadają zorganizowane grupy kibicowskie :). Co do meczu to zobaczymy, 6 czerwca obfituje w wiele ciekawych meczów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeciszovia działa od jakichś 5 lat, ostatnio przeżywamy mały kryzys. Spowodowane jest to m.in graniem cały rok na wyjazdach z racji remontu naszego stadionu.Bardziej mobilizujemy sie na wyjazdy niż na mecze u siebie. W jesiennym meczu w Makowie, meldujemy się w 45 osób, na stadionie mała awantura z racji tego, że Maków jest pasiasty, a Przeciszów Wiślacki ( Na drugi dzien miały być derby).
    Iskra natomiast działa mniej więcej od dwóch sezonów, ich młyn jest dosyć spory jak na tak małą miejscowość. 40-50 głów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, bardzo spóźniony komentarz. W Krakowie oczywiście byłem. Coś pięknego. "HSV" było wyjątkowe, byliśmy pod wrażeniem wiślackiej pomysłowości. Radość z gola w oparach pirotechniki - bezcenne.
    Pozdrowienia z Wrocławia! ; )

    OdpowiedzUsuń