29.06.2012 r, 11:00, półfinał Okręgowego PP
Jałowiec Stryszawa - Dąbrovia Dąbrowa Górnicza 0-0, karne 5-4
Widzów: 80
Dojazd: 1,5 h pociągiem i 1h spacerkiem
Pogoda: 20C, raz słoneczko a raz chmurka
Bilet: 5 zł
Bramki: 0
Kibice: 0,5
Pogoda: 1
Infrastruktura: 1 (za toalety i piękne widoki)
Emocje: 1
SUMA: 3,5/5
OPIS + ZDJĘCIA:
Podróż pociągiem, wysiadka w Suchej Beskidzkiej i spacer cztery kilometry główną drogą.
Jest plakat - znak, że znajduję się już w Stryszawie :). Obie drużyny na co dzień występują w okregówce.
Tuż koło obiektu autokar - czyżby dziś grała polska kadra?
Słowo o Strzyszawie - jest to mała miejscowość w powiecie suskim, u podnóża szczytu Jałowiec (1111 m n.p.m.).
Witam wszystkich kibiców i sympatyków piłki nożnej...
Nieopodal boiska znajduje się pensjonat - jednak chyba nikt z turystów nie był zainteresowany meczem.
Jałowiec Strzyszawa to klub ekologiczny.
Mecz rozpoczął się od trzęsienia ziemi - zawodnik Dąbrovii wyleciał z boiska za faul taktyczny. Nie spotkało to się z zadowoleniem dąbrowian :).
Rzut wolny jednak nie dał nic gospodarzom.
Mnie w tym momencie najbardziej interesowały toalety (w końcu byłem po podróży :P).
Można stwierdzić, że mecz był zabezpieczony odpowiednio.
Częsty obrazek - trener gości kłóci się z sędzią. Ja tu przejechałem dwieście kilometrów a tu takie wałki! Jak się potem dowiedziałem, jeden z rezerwowych został ukarany czerwoną kartką za pyskówki (a może za oblanie sędziego wodą, za to też się należało).
Muszę przyznać, że obiekt naprawę pięknie położony.
Koło piętnastej minuty wreszcie rozpoczęto sprzedaż biletów. A już traciłem nadzieję na łup.
A o to miejscowy spiker. Wodzirej jest okej!
Wolą państwo płotek czy może tradycyjne siedziska?
Trener gospodarzy również niespokojny. Trudno się dziwić - mecz o niebagatelną stawkę.
Pierwsza połowa na remis, chociaż wyraźna przewaga Jałowca. Piesek niezbyt zadowolony :).
Druga połowa - małe deja vu - zawodnik gości ukarany czerwoną kartką za faul taktyczny i rzut karny!
Oczywiście przestrzelony - popularny Jodła chyba jest cichym miłośnikiem rugby.
Miejscowy młyn oprócz trąbienia raczej zajmował się kontemplacją wydarzeń boiskowych.
Jak widać młodociani chuligani nie byli zainteresowani przebiegiem spotkania :).
Na trybunach przekrój lokalnej społeczności - muszę przyznać, że niektóre komentarze naprawdę zabawne.
Gospodarze mieli niesamowite okazje, jednak dąbrowian ratowały słupki i poprzeczki (tak, jak po tym wolnym). Sędzia doliczył aż siedem minut (ze względu na ekscesy pozaboiskowe - kłótnie z dąbrowianami i brak noszy do wyniesienia kontuzjowanego zawodnika).
W ostatniej minucie Jałowiec powinien strzelić zwycięską bramkę, ale w niewytłumaczalny sposób nie udało się. Natychmiast poszła kontra i dwóch zawodników Dąbrovii znalazło się oko w oko z bramkarzem. Jeden z nich nie trafił do pustej bramki, po czym sędzia zakończył spotkanie. Nie było osoby która by się nie chwyciła za głowę :).
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie było dogrywki, tylko karne (dzięki czemu zdążyłem na busa). Jałowiec ogrywał dwóch poprzednich rywali w ten właśnie sposób, więc teraz też nie mogło być inaczej. Słynny kiler w rękawicach załatwia ostatecznie sprawę - jest 5-4!
Mnie osobiście było żal Dąbrovii - przez cały mecz grała w osłabieniu, przez drugą połowę nawet podwójnym, sędzia raczej im nie sprzyjał, ale nie odstawali i mogli nawet wygrać. Ambicji powinni się od nich uczyć zawodnicy ekstraklasy. Natomiast Jałowiec odprawił z kwitkiem siódmą już drużynę i stanie przed historyczną szansą na Puchar Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz